Ani historycznie niskie stopy procentowe, ani rekordowe poziomy notowane przez indeksy na największych giełdach świata nie są w stanie przekonać inwestorów do kupowania polskich akcji. Od początku tego roku mamy w Warszawie do czynienia z nietypową sytuacją. Podczas gdy rodzime indeksy osuwają się, na największych światowych parkietach w najlepsze trwa hossa. Od początku roku amerykański indeks S&P 500 zyskał na wartości ponad 13 proc., ustanawiając nowy rekord wszech czasów, niemiecki DAX wzrósł prawie o 7 proc. i jest najwyżej od szczytu hossy z 2007 roku. W tym samym czasie wartość WiG stopniała o ponad 7 proc., a trwająca od początku roku korekta skonsumowała już niemal całą część zysków wypracowanych na fali jesiennych zwyżek. – Tak słabego zachowania warszawskiej GPW w stosunku do innych, szczególnie rozwiniętych, rynków nie pamiętam. Nasz rynek walczy o palmę pierwszeństwa w rankingu najsłabszych giełd z Pragą i Moskwą – przyznaje Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.
Region w niełasce
Analitycy wyjaśniają, że słabość GPW na tle pozostałych rynków wynika z lokalnych problemów i negatywnego nastawienia inwestorów zagranicznych do inwestowania na rynkach wschodzących. Zachowanie innych giełd naszego regionu potwierdza tezę, że rynki wschodzące są omijane szerokim łukiem przez globalny kapitał. – Cały nasz region pozostaje w niełasce. Wzrost gospodarczy nie powala na kolana, a momentum wynikowe spółek jest słabe (w przeciwieństwie do Turcji, gdzie np. prognozy wyników banków są podnoszone). Nie sprzyja nam także skład giełdowych indeksów, w których dominują banki i spółki z sektorów ciężkich (energetyka, surowce). Tymczasem na najważniejszych rynkach prym wiodą w bieżącym roku przedstawiciele branż detalicznej czy biotechnologicznej – wyjaśnia Sebastian Buczek.
Inwestorów niepokoi również to, co się dzieje wokół OFE. W ocenie analityków niepewność odnośnie do potencjalnych zmian w sektorze funduszy emerytalnych, które stanowią potężną siłę popytową na polskim rynku kapitałowym, jest jedną z głównych przyczyn słabości GPW. – Koniunkturze na rynku akcji nie sprzyjały pomysły ministra finansów odnośnie do przymusowego przekazania części środków z OFE (należących do osób, które w najbliższych latach przejdą na emeryturę) na pokrycie bieżącego deficytu ZUS i związane z tym obawy o konieczność sprzedaży części aktywów przez te instytucje – tłumaczy Marcin Materna, szef analityków Millennium DM.
Będzie lepiej
Zdaniem analityków dalsze osuwanie się indeksów jest mało prawdopodobne, ale na trwałe odbicie cen na warszawskiej giełdzie trzeba będzie poczekać. – Wraz z poprawą koniunktury gospodarczej oraz poprawą sentymentu do rynków rozwijających się powinniśmy zacząć nadrabiać stracony dystans do globalnych trendów. Największą przeszkodą na tej drodze może być dziś nasze Ministerstwo Finansów, które przez zbyt dużą nacjonalizację środków w OFE może zniechęcić inwestorów zagranicznych na wiele kwartałów – mówi Jarosław Lis, zarządzający BPH TFI.