Od początku roku największego pecha mają ci klienci TFI, którzy postawili na fundusze inwestujące w nieruchomości oraz surowce. Portfele zarabiające na wzroście cen złota naraziły inwestorów na straty przekraczające 30 proc. Niektóre fundusze nieruchomości od początku roku są ponad 20 proc. pod kreską.
Surowce – nie
Może jednak – w myśl giełdowej maksymy „kupuj, kiedy leje się krew" – warto postawić na te klasy aktywów, które od początku roku radzą sobie najsłabiej? Tym bardziej że moment, kiedy gospodarka przyspiesza, sprzyja inwestycjom w surowce, a na rynku nieruchomości widać pierwsze oznaki ożywienia.
Eksperci przestrzegają przed takim podejściem. Przyszły rok również nie będzie należał do inwestycji w surowce.
– Mówiąc o surowcach w kontekście ożywienia gospodarczego, myśli się przeważnie o stronie popytowej, zapominając zupełnie o stronie podażowej. Wzrost gospodarczy rzeczywiście generuje większy popyt na surowce. Jeżeli jednak strona podażowa jest bardzo mocna, a taką sytuację mamy teraz na większości rynków surowców, to wzrost cen nie następuje lub w najlepszym przypadku jest umiarkowany – tłumaczy Tomasz Wronka, zarządzający w Skarbiec TFI.
– Dobrym przykładem jest rynek ropy – globalnie zapasy oraz wolne moce pozostają na komfortowych poziomach, a produkcja rośnie w solidnym tempie, głównie za sprawą wydobycia w Ameryce Północnej. W efekcie zbilansowania rynku ceny ropy od czterech lat poruszają się w trendzie bocznym, pomijając krótkoterminowe okresy zawirowań wynikające z czynników o charakterze sezonowym czy geopolitycznym. Przy umiarkowanym wzroście gospodarczym w krajach rozwijających się, które odpowiadają praktycznie za cały wzrost popytu na ropę, nie oczekiwałbym trwałych i silnych wzrostów cen – dodaje. Nie inaczej jest w przypadku pozostałych surowców.