Według naszych informacji, wszystko wskazuje na to, że strata na kontraktach terminowych, jaką - na razie potencjalnie, w wysokości 44 mln zł - poniosła Huta Metali Nieżelaz-nych Szopienice, jest efektem nieudanej spekulacji. Brał w niej udział specjalista ds. zabezpieczeń finansowych w Szopienicach przy aprobacie prezesa Zbigniewa Przebindowskiego. Transakcji dokonano za plecami rady nadzorczej Szopienic oraz głównego akcjonariusza - Hutmenu (kontroluje 61,8 proc. akcji).
Rynek poznał sprawę w sobotę. Wtedy Hutmen poinformował w komunikacie, że w piątek dowiedział się o zawarciu przez Szopienice transakcji zabezpieczających wbrew wewnętrznym procedurom. Nie podano szczegółów. Zebrana naprędce rada nadzorcza zawiesiła prezesa Przebindowskiego i rozpoczęła wewnętrzne śledztwo.
Zasady zabezpieczania transakcji są takie, że gdy firma pozyska umowę na kupno lub sprzedaż miedzi czy wyrobów z tego surowca, równolegle zawiera odwrotne transakcje terminowe na giełdzie metali. To oznacza, że jeśli cena miedzi nagle wzrośnie lub spadnie, strata na jednej operacji będzie automatycznie zrekompensowana przez zysk z drugiej.
Według naszych ustaleń, specjalista Szopienic zawarł feralne kontrakty terminowe w styczniu i lutym, chociaż... żadnych fizycznych umów do zabezpieczenia nie było. Dodatkowo przewidywał, że do lipca cena miedzi przynajmniej utrzyma się na poziomie z początku roku (około 5,5 tys. dolarów za tonę), jednak dziś zbliża się ona do 8 tys. dolarów za tonę - stąd katastrofa. Gdyby cena faktycznie spadła, Szopienice, nie ponosząc żadnych kosztów w związku z realnym kontraktem (bo go nie było), odnotowałyby duży zysk.
Jeśli wewnętrzna komisja w Szopienicach potwierdzi zdobyte przez nas informacje, okaże się, że w spółce doszło do spekulacji i działania na jej szkodę.