Weekendowa Analiza Futures

Aktualizacja: 20.02.2017 20:59 Publikacja: 14.05.2007 08:02

Ubiegły tydzień był ciekawy zarówno pod względem napływających na rynek

informacji, jak również pod względem zmian samego rynku. Po huśtawce, jaka

miała miejsce w końcówce tygodnia można sądzić, że poziom emocji na rynku

ponownie się podnosi. To będzie miało swoje implikacje nie tylko w samej

zmianie cen, ale także podejściu do obecności na tymże rynku.

Zacznijmy najpierw od tego, jakie nowe informacje przyniosła nam sfera

makroekonomii. Także i w tym tygodniu byliśmy zasypani przez ważne dane

dotyczące gospodarki amerykańskiej. Te dotyczące Polski nie były tym razem

kluczowe. Wiadomo, że wzrost gospodarczy w IV kw. 2006 roku został

ponownie zrewidowany w górę. Tym razem do +6,7%. Oczekiwania co do wzrostu

PKB w I kw. roku bieżącego nie mówią już o możliwym osiągnięciu 7%, ale

zaczynają prześcigać się w prognozach, o ile ten prób siedmioprocentowy

zostanie przekroczony. Są także głosy mówiące, że będzie to w sumie ponad

8%. Wynik z pewnością godny uwagi, ale o przypominam, że mówimy ciągle o

prognozach. Na faktyczną wartość musimy jeszcze poczekać. Tym bardziej, że

może ona być później jeszcze poddana rewizji, jak ma to właśnie miejsce w

przypadku wzrostu w IV kw. ub. r. Tak czy inaczej, ostatnia podwyżka stóp,

jakiej dokonała RPP, wydaje się na miejscu i pewnie nie będzie ostatnią w

tym roku, choć raczej trudno oczekiwać, by wysokie tempo wzrostu z I kw.

miało zostać utrzymane w następnych.

Przejdźmy jednak do danych dotyczących gospodarki amerykańskiej. Zacznijmy

od końca, czyli od piątkowych danych o dynamice sprzedaży detalicznej.

Okazała się ona niższa od prognoz, przy czym warto pamiętać, że mówimy tu

o prognozach oficjalnych formułowanych kilka dni przed datą publikacji.

Jest to ważne, bo czasem zdarza się, że oficjalne prognozy różnią się od

faktycznych oczekiwań rynku, gdyż są nieco opóźnione i nie reagują zbyt

szybko na pojawiające się nowe informacji. Taka właśnie sytuacja miała

miejsce w piątek, gdy oficjalne prognozy mówiły o dodatniej dynamice

sprzedaży detalicznej, choć faktycznie niewielu na taki wynik już liczyło.

Powodem była publikacja danych w dniu poprzedzającym pojawienie się

wspomnianego raportu. W czwartek rynek zapoznał się ze znacznie gorszymi

danymi dotyczącymi kwietniowej dynamiki sprzedaży w sieciach handlowych.

Okazało się, że sprzedaż w sklepach (otwartych minimum rok) należących do

ponad 50 sieci handlowych spadła w kwietniu o 2,4%. To był zdecydowanie

słaby wynik - najsłabszy od roku 1970, gdy te dano zaczęto zbierać.

Największa sieć sprzedaży detalicznej Wal-Mart zanotowała spadek sprzedaży

o 3,5%, co było wynikiem dużo gorszym, od i tak marnej prognozy mówiącej o

możliwym spadku o 2%. Powody? Podaje się najczęściej dwa czynniki główne -

gorszą pogodę oraz fakt, że zakupy świąteczne były dokonywane jeszcze w

marcu, a więc spadek w kwietniu musiał nastąpić. Niby musiał, choć

przecież nie pierwszy raz zakupy świąteczne dokonywane były w marcu, a

jednak takiego spadku wcześniej nie zanotowano.

Słabość sprzedaży detalicznej jest potwierdzeniem (już w faktach, a nie

tylko w prognozach), że wzrost konsumpcji o prawie 4% w I kw. nie ma szans

na powtórzenie. Już teraz prognozuje się, że wielkość konsumpcji wzrośnie

mniej więcej o połowę wolniej. Jakie to może mieć konsekwencje? Wg

wstępnych danych PKB wzrósł o 1,3%. Głównym czynnikiem tej zwyżki był

właśnie wzrost wielkości konsumpcji, który dodał zwyżce PKB 2,5 pkt

procentowego. W kolejnych kwartałach już takiej dużej pomocy nie będzie.

To zresztą nie jest jedyny problem.

Trzeba bowiem sobie uświadomić, że niktowego deficytu w bilansie handlowym, który wzrósł

o 10% i był wyższy od prognoz o 5%. Pojawiły się także dane o zmianie

wielkości zapasów przedsiębiorstw. Zamiast wzrostu o 0,2% zanotowano

spadek o 0,1%. Obie wielkości sprawiają, że obecne oceny faktycznej

dynamiki PKB oscylują między 0,5-1,0%. Przypomnę, że mówimy tu o wzroście

w skali roku. Faktycznie więc wzrost w I kw. wyniósł ok. 0,1-0,2%. Biorąc

pod uwagę czynniki losowe, czy problemy ze zbieraniem danych może się

nawet okazać, że wzrostu w ogóle nie było.

Nie patrzmy jednak zbyt pesymistycznie. Były w tym tygodniu i jaśniejsze

punkty. Jednym z nich była niższa od prognoz dynamika cen produkcji

sprzedanej. Wskaźnik PPI core opublikowany w piątek pokazał, że ceny

producentów (nie licząc żywności i energii) nie wzrosły. Rynek odebrał to

jako sygnał wyhamowania tendencji inflacyjnych, co miało być podstawą do

kolejnych zakupów akcji. Trudno mi się z taką interpretacją zgodzić. Co do

zakupów to trudno dyskutować, bo one po prostu są i ceny rosną - popyt

nadal ma przewagę. Niemniej pobudzanie nadziei na spadek inflacji tylko na

bazie wskaźnika PPI jest dość ryzykowne. Jest to jeden z czynników, ale

przecież nie decydujący. Inna sprawa, że to przywiązanie inwestorów do

wartości PPI jest zaskakujące. Nikt już nie pamięta sytuacji, gdy wyższe

od prognoz wartości PPI były zbywane przez rynek, który ciągle

przypominał, że dla Fed to nie PPI jest główna miarą inflacji. Tym

bardziej, że nie wszystkie zmiany cen producentów przekładają się na

zmianę cen dóbr konsumpcyjnych.

Innym pocieszeniem inwestorów są oczekiwania analityków, że mimo słabego

wzrostu PKB w I kw. kolejne będą już nieco lepsze. Nawet mimo mniejszej

dynamiki wzrostu wielkości konsumpcji. Oczekuje się, że PKB w kolejnych

kwartałach ma już wzrastać z dynamiką zbliżoną do średniej, czyli

dochodzić do 3% w skali roku. Ten wzrost ma wynikać z poprawy sytuacji

przedsiębiorstw i ich zwiększonej chęci inwestowania oraz polepszenia

sytuacji w bilansie handlowym (m.in. właśnie ze względu na spadającą

wielkość popytu wewnętrznego). Czy takie prognozy są realne? Zdaniem

byłego szefa Fed Alana Greenspana nadal ryzyko recesji jest bliskie jednej

trzeciej. Ciągle niewiadomą pozostaje sytuacja na rynku nieruchomości. W

tek chwili trudno tam mówić o poważniejszej poprawie. Osiągnięcie

trzyprocentowego wzrostu byłoby dużym sukcesem.

Trzeba pamiętać, że sytuacja w USA jest jednym z poważnych czynników

wspierających, bądź nie, proces carry trade. Jeśli USA popadnie w

poważniejsze tarapaty szybko to może się odbić na notowaniach nie tylko

dolara, ale i jena. Umocnienie się japońskiej waluty to poważne zagrożenie

już nie tylko dla rynków wschodzących. Skalę ryzyka pokazał początek

tygodnia, gdy jedynie wypowiedź szefa niemieckiego ministerstwa finansów

(jego zdaniem jen wszedł na ścieżkę trwałego umacniania się) spowodowała

poważny ruch na rynkach akcji na całym świecie oraz na notowaniach walut.

To wtedy właśnie rozpoczęła się korekta na rynku złotego, a jak wiadomo

słabszy złoty zdecydowanie utrudnia sytuację polskim bykom, a ułatwia

niedźwiedziom, co było widać w czwartek i w piątek na parkiecie w

Warszawie.

Nowy tydzień zapowiada się nie mniej ciekawie. Ponownie zostaniemy

zasypani ważnymi danymi dotyczącymi gospodarek polskiej, strefy euro i

amerykańskiej. Głównymi wydarzeniami będą zapewne publikacje wskaźników

cen towarów konsumpcyjnych, ale błędem byłoby ograniczać uwagę jedynie do

tych wielkości. Emocji raczej nie zabraknie.

Nie tylko dane makroekonomiczne były parcia i jedno z nich

(pierwsze, dla najszybszych graczy) zostało w piątek przełamane, ale mimo

to w drugiej części sesji udało się popytowi wyciągnąć ceny nad jego

poziom ( Wykres_2.gif ). W efekcie zostaliśmy pozostawieni w sytuacji, gdy

nadal możliwy jest wzrost cen. Na razie nie było zamknięcia notowań pod

poziomem wsparcia. Czy jest on możliwy? Teraz wszystko jest możliwe.

Ujawniony w czwartek i piątek poziom emocji graczy jest tak duży, że

należy spodziewać się ruchu w każda stronę. Ruchu, który nie musi być

wcale mały, jak pokazała piątkowa sesja. Czy warto się szarpać z rynkiem w

takiej sytuacji? Niech każdy odpowie sobie sam. Moim zdaniem warto się

zastanowić nad pozostaniem poza rynkiem.

Kamil Jaros

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy