Akta Elektrimu wróciły po krótkiej nieobecności do sądu upadłościowo-naprawczego. Przypomnijmy, że zostały stamtąd zabrane dzień po tym, jak sędzia komisarz Tomasz Solak udostępnił do wglądu listę wierzytelności, sporządzoną przez zarządcę Elektrimu. Z ponad 42 mld zł zgłoszonych wierzytelności zarządca uznał pozycje o łącznej wartości nieco ponad 307 mln zł. Wśród uznanych długów nie znalazły się m.in. miliardowe roszczenia udziałowców Polskiej Telefonii Cyfrowej: koncernu Vivendi i T-Mobile Deutschland. Odmówiono też uznania roszczeń powiernika obligacji Law Debenture Trust i ich agenta - Citibanku.
Co wynika z odpowiedzi
Sądu Okręgowego
Jednak dokumenty zniknęły za sprawą innego wierzyciela. Wglądu do nich zażądała najpierw wiceprezes Sądu Rejonowego ds. gospodarczych, a potem powędrowały do samej prezes Sądu Okręgowego.
Jak pisaliśmy, nagłe zainteresowanie papierami wywołała interwencja ministra sprawiedliwości. Poprosił on prezes Sądu o odpowiedzi na zarzuty do pracy zarządcy Elektrimu, zgłoszone przez... ministra skarbu. O jakie zarzuty dokładnie chodzi - nie wiadomo. Ministerstwo Skarbu Państwa nie ujawniło treści pisma wystosowanego do ministra sprawiedliwości. "Treść korespondencji pomiędzy poszczególnymi ministrami Rządu RP, w tym pomiędzy Ministrem Skarbu Państwa i Ministrem Sprawiedliwości, jest wewnętrzną sprawą tych ministrów i ich resortów" - brzmiała część odpowiedzi radcy prawnego MSP.