Kariera tradera z pominięciem banku

Forex to nie tylko rynek walutowy, ale także miejsce pracy dla wielu młodych finansistów. Na wysokie zarobki mogą liczyć jedynie najlepsi

Aktualizacja: 25.02.2017 21:27 Publikacja: 19.04.2011 20:02

Kariera tradera z pominięciem banku

Foto: Fotorzepa, Szymon Łaszewski

Absolwenci uczelni ekonomicznych coraz częściej oprócz typowej ścieżki kariery w banku czy spółkach doradczych kuszeni są ofertami pracy firm foreksowych i tradingowych. Do niedawna egzotyczne, jak na nasz krajowy rynek, ogłoszenia o pracę na stanowiska FX Trader, FX Quantitative Analyst, Option Trader czy dealer walutowy coraz częściej goszczą na portalach rekrutacyjnych. Do niedawna dealerów, traderów i „quantów” poszukiwały w zasadzie tylko banki. Obecna ekspansja brokerów foreksowych na Polskę znajduje także odzwierciedlenie w propozycjach pracy dla młodych finansistów.

 

 

Brokerzy foreksowi szukają zwykle entuzjastów rynku walutowego, niekoniecznie z dużym doświadczeniem. Większość firm eksponuje znaczenie „predyspozycji” – dotyczących m.in. radzenia sobie z ryzykiem i śledzeniem rynków otwartych 24 godziny na dobę. Oferta trafia na podatny grunt zwłaszcza wśród osób, które próbowały swoich sił w grze na rynkach na własną rękę, a teraz chcą wykorzystać zdobytą wiedzę w sposób profesjonalny. Brokerzy szukają zresztą części osób bez doświadczenia w branży finansowej.

– Możemy również zainwestować w rozwój młodych, rozpoczynających karierę zawodową absolwentów, którzy mają coraz lepsze przygotowanie, posiadają licencje maklerskie, CFA, zdobywają dodatkowe kwalifikacje już podczas trwania studiów. Rynek forex jest innowacyjny, oferuje ciągle nowe instrumenty finansowe, cały czas ewoluuje. Młodzi ludzie są bardzo elastyczni, szybko potrafią reagować na zmiany, wykazują się dużym refleksem w przystosowywaniu do nowej rzeczywistości – mówi Monika Charytonik, menedżer ds. zasobów ludzkich w X-Trade Brokers.

Taką strategię ma także OSTC, firma zajmująca się handlem kontraktami terminowymi na waluty, indeksy i surowce na własny rachunek. Kilka lat temu zdecydowała się na wykorzystanie Polski jako miejsca prowadzenia operacji. Obecnie zatrudnia około 160 osób. – Nie szukamy doświadczonych specjalistów w dziedzinie tradingu. Zakładamy, że szczegółowych kwestii związanych z rynkiem można się nauczyć, szczególnie że jesteśmy jedną z największych spółek na świecie zajmujących się tego typu działalnością. Osobom, które przejdą kilkuetapowy proces rekrutacyjny, oferujemy szkolenie i roczny okres próbny – mówi Ian Firla, dyrektor zarządzający OSTC w Polsce.

 

 

Podczas ostatnich naborów do OSTC na jedno miejsce przypadało nawet 40 kandydatów. – To dowodzi tego, że szukającym pracy odpowiada nasz model, niezakładający pracy czysto prowizyjnej. Nie interesują nas osoby, które są zdania, że w ciągu roku otworzą pozycje dające takie stopy zwrotu, jak wygrana na loterii. Dokładnie sprawdzamy chętnych – głównie pod kątem ich podejścia do ryzyka. Kilka etapów rozmów i testy sprawdzające zdolności matematyczne są skuteczne, bo zostaje z nami około 70 proc. osób z naborów – wyjaśnia Ian Firla.

Praca w OSTC i innych firmach tradingowych polega na inwestowaniu na rachunek firmy, przy założeniu limitów inwestycyjnych (różniących się w zależności od doświadczenia). Tym samym przypomina to trading w dealing roomie banku. – Różnica jest jednak spora. Dla zainteresowanych pozycją tradera czy dealera nie ma zbyt wielu ofert pracy w instytucjach finansowych, a droga kariery jest dłuższa. My oferujemy jej skrócenie i możliwość dojścia aż na szczebel partnera firmy – podkreśla dyrektor OSTC na Polskę.

 

 

Jedną z pokus pracy dla firm tego typu jest możliwa do uzyskania prowizja za dobre wyniki. Rynek huczy od informacji o stawkach rzędu nawet setek tysięcy złotych. – Nie mówimy o liczbach. Są to w każdym razie sumy, który mogą zmienić życie – odpowiada pytany o poziom bonusów Ian Firla.

O znaczeniu prowizji mówią także klasyczni brokerzy foreksowi. – Płace w branży są na poziomie zbliżonym do średniej w finansach, większość wynagrodzenia pochodzi z dodatków premiowych, uzależnionych od realizacji założonych planów oraz rozwoju firmy. W Admiral Markets przyjmujemy, iż każdy z pracowników przykłada się do budowy wartości spółki, przez co wynagrodzenie premiowe otrzymują nawet młodsi doradcy klienta – potwierdza Bartosz Bielec, dyrektor zarządzający Admiral Markets na region Europy Środkowo-Wschodniej.

– Nasi pracownicy, oprócz podstawowej pensji, objęci są systemem premiowym, który jest zróżnicowany ze względu na departamenty oraz osiągnięte wyniki. Doceniamy również osoby, które wykazują się dużą aktywnością oraz pomysłowością w uatrakcyjnianiu naszych produktów – dodaje Mariusz Potaczała, prezes TMS Brokers. Z drugiej strony część osób trafiających do mniejszych firm foreksowych narzeka, że nie tylko nie zarobiło pieniędzy, ale nawet dołożyło do interesu z uwagi na represyjną konstrukcję umowy (przewidującą niewypłacanie pensji przy osiągnięciu strat)

 

 

Fakt, że brokerzy foreksowi kuszą krótszą ścieżką awansu, potwierdzają także dealerzy z banków. – Kariera w instytucjach finansowych nie przebiega tak szybko, jak jeszcze w latach 90. Nie ma drogi na skróty, standardy kwalifikacyjne są dość wysokie, osiągnięcie pozycji senior dealera może być realne po około pięciu latach od zatrudnienia – mówi Bogusław Moskała, trader rynku obligacji w BRE Banku i prezes Stowarzyszenia Rynków Finansowych ACI Polska. – Dodatkowo pewną barierą wejścia dla nowych osób jest stabilny skład personalny dealing roomów. Skala transakcji nie wzrasta znacząco, a odejść do innych miejsc pracy nie ma zbyt wielu. Traderzy i dealerzy zdają sobie bowiem sprawę, że o pozycji zawodowej decyduje także miejsce pracy i jego prestiż. Banki wciąż grają pierwsze skrzypce na rynku, mają dużo większe obroty niż brokerzy foreksowi i to one de facto kształtują kursy walut i obligacji – podkreśla Moskała.

Pracownik dealing roomu zaczyna zwykle od funkcji junior dealera, która polega de facto na wprowadzaniu zleceń bardziej doświadczonych kolegów. Związane są z tym także niższe zarobki – rzędu 2–4 tys. zł brutto. Po kilkunastu miesiącach osoby, które sprawdziły się, liczyć mogą na awans na dealera – i uzyskanie pewnej samodzielności w inwestowaniu.

 

 

Międzyuczelniane Forum Dealerów Bankowych – na którym przyszli absolwenci mają okazję spotkać się z zawodowcami, sprawdzić swoje umiejętności. Najlepszym banki oferują praktyki. Okazuje się, że tylko część osób, które ukończyły kurs, trafia do dealing roomów. Inni realizują się w pionie ryzyka czy pomiarów wyników w bankach. – Praca zgodna z pierwotnymi zainteresowaniami czeka na uczestników głównie w nowych bankach, które budują swój personel – przyznaje Bogusław Moskała.

Dealerzy nieoficjalnie przyznają, że transfer osób z banków do firm foreksowych, choć czasami się zdarza (przykładem jest np. Jakub Zabłocki, dealer BRE Banku, który założył X-Trade Brokers), nie jest częsty. Taka zmiana jest prawdopodobna w sytuacji, kiedy bankowi dealerzy mimo dobrych wyników nie dostają wyższej prowizji. Trudno także o karierę w banku osoby zaangażowanej wcześniej na rynku foreksowym. – Zawsze zachodzą podejrzenia, że osoba inwestująca wcześniej duże środki na platformach będzie wykorzystywała informacje z banku do handlu na własny rachunek czy podpowiadanie ruchów znajomym. Tymczasem takie zachowanie jest zakazane – tłumaczą dealerzy.

 

 

Przedstawiciele branży foreksowej podkreślają, że oferowana praca nie jest prosta i wymaga wielu kwalifikacji. – Przekazanie wiedzy klientom indywidualnym np. o CFD na polskie akcje (kontrakty na różnice kursowe, podobne do instrumentów pochodnych – red.) wymaga wielkiej swobody wypowiedzi w ramach słownictwa finansowego, zrozumienia specyficznych potrzeb inwestora oraz bieżącego zainteresowania rynkami przez naszego specjalistę rynku CFD. Dlatego też robimy wszystko, aby utrzymać kadrę w długim terminie. Rekrutacje prowadzimy tylko na nowe stanowiska. Z uwagi na globalny charakter działalności oraz związane z tym np. regularne wizyty kadry w Londynie dodatkowym wymogiem jest płynna znajomość języka angielskiego – wyjaśnia Łukasz Wardyn, dyrektor zarządzający Citi Index na rynek polski.

– Działamy na bardzo wyspecjalizowanym i wąskim rynku, gdzie znalezienie dobrze wykwalifikowanego pracownika jest bardzo trudne. Osoba ubiegająca się o pracę w naszej firmie powinna posiadać odpowiednie predyspozycje oraz właściwą wiedzę o rynku forex. Dlatego, aby pozyskać pożądanych kandydatów, często korzystamy z agencji rekrutacyjnych. Publikujemy również nasze oferty pracy na najważniejszych portalach ogłoszeniowych oraz na naszej stronie internetowej – dodaje Mariusz Potaczała. TMS Brokers zatrudnia około 50 osób, w tym kilku maklerów z licencją.

Krzysztof Polak, szef Biura Maklerskiego Alior Banku, które dopiero co wystartowało z własną ofertą foreksową, zaznacza, że dobrym miejscem na rekrutację pracowników są rozmaite koła naukowe na uczelniach ekonomicznych.

 

 

Okazuje się także, że firmy foreksowe coraz częściej rozglądają się za polskimi specjalistami powracającymi z Londynu, ze stolicy rynku walutowego. – W Wielkiej Brytanii powstają jak grzyby po deszczu agencje doradztwa personalnego wyspecjalizowane w pośrednictwie pracy dla finansistów planujących powrót do Polski. Na rodzimym rynku również znajdziemy interesujących kandydatów wywodzących się m.in. z dealing roomów czy departamentów skarbu banku – mówi Monika Charytonik z XTB. Na tym polu brokerzy walczą o najlepszych z globalnymi bankami inwestycyjnymi, które także, ze względu na rosnącą rolę Warszawy na światowych rynkach finansowych, interesują się Polakami.

Osoby bez doświadczenia w handlu walutami czy kontraktami terminowymi mogą liczyć zwykle na stanowisko związane z obsługą klienteli detalicznej, a po pierwszym awansie – także przedsiębiorców. Prawdziwy handel zaczyna się na pozycji FX Trader, na którą liczyć mogą bardziej doświadczone osoby. To one są także elitą, jeżeli chodzi o wynagrodzenia – liczyć mogą na zarobki rzędu 20–40 tys. miesięcznie, wliczając w to premie od zrealizowanych zysków.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy