[b]Jak pan tłumaczy panujące od paru dni ożywienie na większości światowych parkietów, w tym GPW, chociaż do niedawna zanosiło się na korektę?[/b]
Nie nazwałbym tego ożywieniem – najwyżej kilkudniowym odreagowaniem po trzech tygodniach istotnych spadków trwających od początku maja, sytuacji analogicznej do tej sprzed roku.
[b]Czyli nie możemy mówić o wcześniejszym zakończeniu korekty?[/b]
Raczej nie. Jak mogliśmy się przekonać w poprzedni poniedziałek, polski rynek miał nie lada problem z obroną potencjalnie istotnego wsparcia na poziomie 2800 punktów. Spadając poniżej tego poziomu, przez chwilę, znaleźliśmy się ponownie w zasięgu męczącej konsolidacji, z jaką mieliśmy do czynienia od listopada do marca. Biorąc pod uwagę ostatnie rozchwianie rynku oraz trwające trzy tygodnie spadki, które napędziły strachu wielu inwestorom (w związku z tym, co działo się w srebrze i ropie), niewykluczone, że lekka tendencja zwyżkowa utrzyma się przez najbliższe dni, jednak nie będzie to nic trwałego. W mojej ocenie główne rynki światowe (USA i Niemcy) już od lutego znajdują się w fazie korekcyjnej, która przybiera formę ruchu bocznego, choć o dość dużej zmienności. Na czołowych giełdach rynków wschodzących taka, mniej lub bardziej płaska, korekta trwa już prawie pół roku.
[b]Kiedy się skończy?[/b]