Domy maklerskie: większa konkurencja, trudniej o zyski

Wydarzeniami zeszłego roku na rynku kapitałowym były oferty pierwotne PZU, Tauronu Polskiej Energii i GPW. Brokerzy zdobyli 345 tys. nowych klientów, a wartość ofert pierwotnych zwiększyła się o blisko 100 proc.

Aktualizacja: 25.02.2017 14:04 Publikacja: 30.06.2011 14:37

Domy maklerskie: większa konkurencja, trudniej o zyski

Foto: Fotorzepa, Szymon Łaszewski

WIG – indeks szerokiego rynku – wzrósł w 2010 r. o 18,8 proc. Jeszcze bardziej, bo aż o 29 proc., zwiększyła się kapitalizacja krajowych spółek (na koniec grudnia wyniosła 542,6 mld zł).

Na głównym rynku zadebiutowało 34 nowych spółek (najlepszy wynik od dwóch lat), a liczba emitentów sięgnęła 400. Wyraźnie zwiększyła się także aktywność inwestorów – wartość obrotów sesyjnych wzrosła o 18 proc., do 413,7 mld zł. Średnie obroty na sesję sięgnęły 1,63 mld zł wobec 1,4 mld zł w 2009 r.

[srodtytul]Akcjonariat obywatelski[/srodtytul]

Dla analityków 2010 r. był potwierdzeniem, że po załamaniu koniunktury po upadku banku Lehman Brothers rynek znów nabiera tempa i inwestorzy odzyskują utracone pieniądze. W bezpośredni sposób z ożywienia korzysta branża maklerska – klienci składają coraz więcej zleceń, przybywa spółek chętnych na giełdowy debiut, a dodatkowo notowane już firmy częściej decydują się na emisje akcji.

Branża brokerska żyła w ubiegłym roku przede wszystkim megaofertami prywatyzacyjnymi spółek Skarbu Państwa. Sprzedaż akcji PZU, Tauronu Polskiej Energii i Giełdy Papierów Wartościowych przyciągała 200 – 300 tys. osób. W skali całego roku domy maklerskie otworzyły rekordową liczbę 345 tys. rachunków. Ministerstwo Skarbu zdecydowało się bowiem ograniczyć maksymalny zapis, jaki może złożyć pojedynczy inwestor, do kilku tysięcy złotych. W efekcie ci bardziej majętni nakłaniali do zostania klientami biura rodzinę i znajomych, aby zwiększyć łączny zapis. W przypadku GPW i PZU zarobek pojawił się od razu na pierwszej sesji, inwestorzy kupujący akcje Tauronu musieli poczekać na wyższy kurs kilka miesięcy.

Z badań GPW wynika, że w 2010 r. aktywnych było 380 tys. rachunków, co stanowi historyczny rekord. Dla domów maklerskich „prywatyzacyjny” klient nie jest jednak najbardziej idealnym nabytkiem. Większość z nich nie jest bowiem aktywna na rynku wtórnym.

[srodtytul]Wejście globalnych graczy[/srodtytul]

Faktyczną siłą napędzającą warszawski rynek stali się inwestorzy instytucjonalni, szczególnie fundusze zagraniczne. Udział tych ostatnich w obrotach wzrósł do 46,7 proc. z 36 proc. rok wcześniej. Z kolei drobni gracze odpowiadali już tylko za 19,5 proc. rynku. Tym samym po raz kolejny GPW zerwała z historyczną równą proporcją między trzema grupami inwestorów – zagranicznymi, polskimi instytucjami i indywidualnymi, z których każda odpowiadała mniej więcej za trzecią część obrotów.

W takich warunkach lepiej radzili sobie na rynku brokerzy kojarzeni z dobrym rozpoznaniem potrzeb zagranicznych graczy. Udział w rynku zwiększyły m. in. Dom Maklerski Banku Handlowego (o 1,7 pkt proc., do 14,6 proc.), Credit Suisse Securities (o 4,3 pkt proc., do 6 proc.) oraz DB Securities (o 2,7 pkt proc., do 6,3 proc.). Rodzime instytucje zyskały jednak poważnego konkurenta, jakim są globalne banki inwestycyjne.

Instytucje te chciały doradzać przy projektach prywatyzacyjnych. Skarb Państwa sugerował przy tym, że preferować będzie tych doradców, którzy otworzą biura w Polsce i zwiększą aktywność na GPW. W 2010 r. zgodę na funkcjonowanie polskich oddziałów dostały Goldman Sachs, Morgan Stanley i Credit Suisse Securities. Do infrastruktury GPW „podpięły się” z kolei Nomura oraz UBS. Status zdalnego członka umożliwia handel na GPW bez pośrednictwa lokalnych brokerów. Z kolei oddział umożliwia świadczenie usług doradczych na terenie Polski.

[srodtytul]W poszukiwaniu rynkowych nisz[/srodtytul]

W listopadzie po raz pierwszy udział zdalnych brokerów w obrotach akcjami przekroczył 20 proc., w maju tego roku doszedł do 27?proc. Świadczy to o tym, że zachodnie instytucje coraz rzadziej korzystają z pośrednictwa polskich biur przy przekazywaniu zleceń własnych i swoich klientów.

Globalne banki stały się także nieodłączną częścią konsorcjów doradczych przy ofertach prywatyzacyjnych. Ich sieć kontaktów za granicą gwarantowała powodzenie sprzedaży akcji dużych firm. Zmusiła jednocześnie krajowe podmioty do szukania własnych nisz rynkowych. DM BOŚ wyspecjalizował się w doradzaniu mniejszym spółkom, często z branży budowlanej lub przechodzącym z NewConnect na główny parkiet. Z kolei DM BZ WBK postawił na obsługę emitentów zagranicznych, szczególnie z Ukrainy. Na ekspansji zagranicznych instytucji nie ucierpiał także DM PKO BP – broker stał się nieodłącznym uczestnikiem konsorcjów prywatyzacyjnych jako oferujący na rynku krajowym.

W sumie pierwotne oferty publiczne na rynku głównym osiągnęły wartość 15,4 mld zł, z czego 8 mld zł było udziałem IPO PZU. Rok wcześniej transakcje te opiewały na niespełna 8 mld zł. Największy udział w rynku pierwotnym, jeżeli chodzi o wartość, miały DM PKO BP, Goldman Sachs i UniCredit CAIB. To pokazuje, że liderzy ilościowi (DM BZ WBK i DM BOŚ) doradzali w projektach o dużo mniejszej skali.

Zwiększona konkurencja spowodowała, że domy maklerskie nie skorzystały finansowo z giełdowego ożywienia. Przychody branży z działalności maklerskiej wzrosły nieznacznie do 1,51 mld zł, z 1,46 mld zł rok wcześniej. Z uwagi jednak na nieco wyższe koszty i słabsze wyniki z inwestowania na własny rachunek łączny wynik netto spadł do 791 mln zł, z 950 mln zł rok wcześniej.

[[email protected]][email protected][/mail]

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego