Tymczasowe podwyższenie współczynników wypłacalności największych europejskich banków do 9 proc. powinno wystarczyć, aby uniknąć wśród nich bankructw na skutek kryzysu fiskalnego – ocenił w piątek Stefan Ingves, przewodniczący Bazylejskiego Komitetu ds. Nadzoru Bankowego.
Podniesienie wskaźników adekwatności kapitałowej europejskich kredytodawców to pomysł UE na przywrócenie zaufania inwestorów do tego sektora. W środę Europejski Urząd ds. Bankowości (EBA) podał, że aby sprostać temu wymogowi, największe banki do połowy 2012 r. muszą zebrać 106 mld euro. W piątek sprecyzował, że kapitału brakuje 30 spośród 70 instytucji objętych planem rekapitalizacji. Ale dziesięć banków nie przekazało jeszcze EBA odpowiednich danych.
Najbardziej niedokapitalizowany jest hiszpański Santander, właściciel BZ WBK. Aby jego wskaźnik wypłacalności (stosunek kapitału podstawowego do ważonych ryzykiem aktywów) znalazł się na poziomie 9?proc., brakuje mu 15 mld euro. Drugiej instytucji na liście EBA, włoskiemu UniCredit, właścicielowi Banku Pekao, już „tylko" 7,4 mld euro.
Bruksela zaleciła kredytodawcom, aby w pierwszej kolejności szukały kapitału na rynku akcji. To byłoby niekorzystne dla ich akcjonariuszy, bo zyski przypadające na akcję zostałyby zmniejszone. Wszystko wskazuje jednak na to, że z giełdy banki pozyskają niewielką część brakującego kapitału: zdaniem analityków około 20–30 mld euro. Z tego 5 mld euro będzie musiał zebrać UniCredit – ocenili eksperci Exane BNP Paribas.
Santander oświadczył w piątek, że jego luka kapitałowa jest o połowę mniejsza, niż podał EBA, jeśli uwzględni się wyemitowane przez niego obligacje zamienne na akcje, dzięki którym w razie potrzeby może poprawić swój współczynnik wypłacalności. Brakujący kapitał właściciel BZ WBK zamierza zaś uzbierać z nierozdzielonych zysków. Nie będzie jednak w tym celu zmniejszał dywidend.