Dolar i euro mogą mieć silnego konkurenta z Chin

Najważniejsze gospodarczo kraje świata dążą do tego, aby światowy system walutowy, obecnie zdominowany przez dolara, stał się bardziej zróżnicowany. Zdaniem ekonomistów byłby to powrót do normalności

Aktualizacja: 24.02.2017 03:17 Publikacja: 24.11.2011 08:53

Dolar i euro mogą mieć silnego konkurenta z Chin

Foto: Bloomberg

O tym, że dana waluta pełni funkcję światowej waluty rezerwowej, w praktyce przesądzają historyczne zaszłości. Ale uzyskać taki status może tylko jednostka płatnicza dużej gospodarki o dobrze rozwiniętym sektorze finansowym, ze stabilną polityką fiskalną i pieniężną oraz z płynnym rynkiem aktywów nominowanych w danej walucie.

Dwa ostatnie warunki to główny powód do niepokoju o przyszłość euro jako waluty o globalnym znaczeniu. Kryzys fiskalny wyraźnie pokazał, jakie mogą być skutki jej bezpaństwowości. Podważył też przeświadczenie inwestorów, że wszystkie obligacje emitowane przez państwa strefy euro są równie bezpieczne.

W efekcie rynek aktywów najwyższej jakości nominowanych w tej walucie mocno się zawęził. Tym bardziej że euro przestało być ulubioną walutą emitentów obligacji międzynarodowych.

Potrzebna większa integracja

Jak wynika z danych Banku Rozrachunków Międzynarodowych (BIS), w 2003 r. po raz pierwszy więcej nowych emisji takich papierów, kierowanych przez rządy i spółki do zagranicznych inwestorów, było nominowanych w euro niż w dolarze. Jednak w 2009 r. amerykańska waluta odzyskała przewagę w tej dziedzinie i utrzymuje ją do dziś. W rezultacie udział obligacji międzynarodowych nominowanych w euro w całkowitym wolumenie takich papierów pozostających w obrocie spadł do ok. 45 proc., z 50 proc. pod koniec 2008 r.

Zdaniem Barry'ego Eichengreena, wybitnego badacza systemów walutowych z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, utrata przez euro pozycji waluty rezerwowej nie jest przesądzona. W swojej nowej książce „Exorbitant Privilege. The Rise and Fall of the Dollar" Eichengreen dowodzi, że kryzys fiskalny doprowadzi do jeszcze większej integracji państw strefy euro (nawet jeśli strefa będzie mniejsza), zwłaszcza w dziedzinie polityki budżetowej. W ten sposób problem bezpaństwowości euro zostanie rozwiązany.

– W wyniku kryzysu fiskalnego w Europie po raz pierwszy rozpoczęła się poważna dyskusja o tym, jak uczynić strefę euro zdolną do pełnienia funkcji, jakich oczekuje się od zarządcy silnej międzynarodowej waluty – tłumaczył Eichengreen w wywiadzie dla „Parkietu".

Kres potęgi dolara?

Inne jednostki płatnicze, które stanowią dla euro konkurencję, też mają zresztą swoje mankamenty. W następstwie kryzysu finansowego w ostatnich latach nasiliła się krytyka uprzywilejowanej pozycji dolara w międzynarodowym systemie walutowym. Państwa G20 (największe gospodarki świata) zgodziły się, że jednobiegunowy system walutowy przyczynił się do niestabilności światowej gospodarki i do powstania globalnej nierównowagi finansowej (permanentny deficyt na rachunku obrotów bieżących USA i nadwyżki na rachunkach w wielu innych państwach, głównie azjatyckich).

Pozycja dolara zapewnia ogromny popyt na aktywa nominowane w tej walucie zarówno ze strony inwestorów, jak i państw zwiększających rezerwy walutowe. W wyniku tego stopy procentowe w USA są niższe, niż byłyby, gdyby amerykańska waluta nie odgrywała tak dużej roli. Natomiast amerykańscy konsumenci oraz rząd mogą ignorować powszechnie obowiązujące kryteria stabilności finansowej.

– Amerykanie wykorzystali tę sytuację, aby napompować gigantyczną bańkę na rynku nieruchomości, co wywołało poważny kryzys finansowy. Nie twierdzę, że architektura światowego systemu walutowego była jedyną przyczyną tego kryzysu, ale odegrała bardzo ważną rolę. USA okazały się więc nieodpowiedzialnym zarządcą tak uprzywilejowanej waluty – mówił Barry Eichengreen we wspomnianym wywiadzie dla „Parkietu".

Zaufanie do dolara dodatkowo podważyła niekonwencjonalna polityka pieniężna amerykańskiego banku centralnego, prowadzona w reakcji na kryzys. Chodzi zwłaszcza o program ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej, czyli skup przez Rezerwę Federalną różnych aktywów za dodrukowane pieniądze. Państwa o dużym udziale aktywów dolarowych w rezerwach walutowych zaczęły się obawiać, że wartość tych aktywów spadnie wskutek deprecjacji amerykańskiej waluty.

Syntetyki bez poparcia

Rządy takich wschodzących potęg, jak Rosja i Chiny, chciałyby, aby powstała waluta rezerwowa, której notowania byłyby niezależne od polityki poszczególnych państw i dzięki temu stabilne. Funkcję tę mogłyby pełnić, według nich, specjalne prawa ciągnienia (SDR). Byłaby to wirtualna jednostka rozrachunkowa państw należących do Międzynarodowego Funduszu Walutowego oparta na koszyku walut.

Koncepcja ta, choć dyskutowana na forum G20, nie cieszy się jednak uznaniem większości ekonomistów.

– Nie rozumiem, jak miałaby działać sztuczna waluta rezerwowa stworzona np. na bazie SDR, jeśli nie stoi za nią rynek kapitałowy – zastanawia się Ulrich Leuchtmann, główny strateg walutowy Commerzbanku.

Inni eksperci dodają, że waluta taka nie miałaby wiarygodnego zarządcy, czyli światowego banku centralnego, który mógłby w razie potrzeby zwiększać płynność na rynku SDR.

Aspiracje Pekinu

Działania na rzecz umiędzynarodowienia juana przyspieszyły Chiny. Do końca dekady juan ma się stać czwartą najważniejszą walutą rezerwową świata. W tym celu Pekin m.in. umożliwił rozliczanie w tej jednostce płatniczej części zagranicznych transakcji handlowych z udziałem chińskich spółek. Natomiast zagranicznym spółkom pozwolił na emisję w Hongkongu juanowych obligacji.

Internacjonalizacja chińskiej waluty zakończy się jednak dopiero wtedy, gdy juan będzie w pełni wymienialny. A z tym Pekin się nie spieszy w obawie, że spowoduje to zbyt silną aprecjację chińskiej waluty i uderzy w eksportowy model rozwoju tego kraju.

Chiński rząd dał do zrozumienia, że w 2020 r. Szanghaj ma być międzynarodowym centrum finansowym.

– Do tego czasu renminbi (oficjalna nazwa juana – red.) musi być wymienialne – tłumaczyła na łamach magazynu „Institutional Investor" Hu Yifan, główna ekonomistka największego w Chinach domu maklerskiego Citic.

Zdaniem Petera Kenena, profesora ekonomii z Uniwersytetu Princeton, proces internacjonalizacji juana będzie trwał jeszcze dość długo. Prawdziwie globalną rolę waluta ta zacznie odgrywać dopiero za dwie, trzy dekady.

Ale Peter Kenen, podobnie jak Eichengreen, zgadza się, że z czasem juan stanie się ważnym komponentem rodzącego się wielowalutowego systemu. I będzie to powrót do normalności, bo przed erą dolara żadna waluta nie odgrywała tak dominującej roli. Elementem tego odnowionego porządku pozostanie zapewne także euro.

[email protected]

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy