Wbrew deklaracjom dodruk pieniądza wciąż wchodzi w grę

Pytania do... Gary’ego Jenkinsa, głównego stratega rynku długu w Evolution Securities

Aktualizacja: 24.02.2017 02:03 Publikacja: 09.12.2011 00:32

Czy gwałtowna przecena akcji i deprecjacja euro, do których doszło po konferencji prezesa EBC Mario Draghiego, to wynik rozczarowania tym, że wykluczył on ilościowe łagodzenie polityki pieniężnej (QE)?

Nie jestem pewien, czy Draghi to wykluczył. Gdybyśmy mieli brać jego słowa dosłownie, wychodziłoby na to, że Rada Zarządzająca nawet nie dyskutowała na temat programu QE czy choćby ustalenia kwoty, jaką jest skłonna przeznaczyć na skup obligacji skarbowych. A mnie ciężko w to uwierzyć, że takich dyskusji nie było. Jeśli to prawda, to Rada Zarządzająca nie wykonuje swojej pracy – bo powinna rozważać wszystkie opcje, choćby po to, aby je wykluczyć.

Może Draghi wie, że nie uzyska poparcia dla QE, choćby Niemców i Austriaków. Na konferencji prasowej przyznał przecież, że nawet decyzja Rady w sprawie obniżki stóp procentowych nie była jednogłośna.

Ale przynajmniej o obniżkach stóp procentowych rozmawiano. Dlatego sądzę, że QE też jest wciąż brane pod uwagę, tyle że Draghi nie chce tego powiedzieć. Być może obawia się, że na rynkach odebrano by to jako zapowiedź, że QE jest już przesądzone. I ma w tym trochę racji, bo niestety w ostatnich latach stało się tradycją, że banki centralne sygnalizują z wyprzedzeniem swoje decyzje. EBC sądzi więc teraz, że musi traktować inwestorów jak dzieci, którym nie można powiedzieć prawdy.

Zgadza się pan, że dodruk pieniądza byłby jedynym skutecznym sposobem na złagodzenie kryzysu?

Nie powiedziałbym, że jest to remedium na kryzys, ale z pewnością EBC mógłby w ten sposób kupić czas, aby unijni liderzy znaleźli ostateczne rozwiązanie. Znajdujemy się bowiem w paradoksalnej sytuacji: Europejski Fundusz Stabilności Finansowej uzyskał mandat do skupowania obligacji skarbowych zadłużonych państw, ale nie ma na to pieniędzy, a EBC ma pieniądze, ale nie chce tego robić.

Wielu inwestorów oczekiwało, że EBC zgodzi się na QE, jeśli unijni liderzy zobowiążą się do  zwiększenia dyscypliny fiskalnej w UE. Porozumienie w tej sprawie może zapaść już na kończącym się dziś szczycie. Czy w oczach inwestorów takie decyzje nie będą pozbawione znaczenia, skoro nie będzie to wstęp do większego zaangażowania EBC w walkę z kryzysem?

Rynki dotąd reagowały entuzjastycznie na zapowiedzi polityków, że teraz w UE naprawdę zostanie zwiększona dyscyplina fiskalna. Być może faktycznie był to efekt nadziei, że to otworzy drzwi do QE. Jeśli tak było, to szczyt UE rozczaruje rynki. Chyba że unijni liderzy znajdą jakieś nowe pieniądze na walkę z kryzysem fiskalnym, które zastąpią pieniądze z EBC. Może na przykład chodzić o pomoc z MFW. W przeciwnym wypadku wszelkie deklaracje, jakie padną na szczycie, będą jedynie pustymi słowami na temat przyszłości. Chyba że EBC na podstawie tych deklaracji jednak zdecyduje się na QE.

Draghi powiedział, że takie oczekiwania to wynik opacznej interpretacji jego słów z ubiegłego tygodnia.

Tak powiedział, ale EBC nie ma innych opcji. Przecież nie zaprzestanie nagle zakupów obligacji, aby oglądać, jak strefa euro się rozpada.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy