NBP pracuje nad zaoferowaniem bankom nowych instrumentów ułatwiających finansowanie walutowych portfeli kredytowych. – Wkrótce poinformujemy o nowych zdarzeniach w tym zakresie – powiedział Marek Belka, prezes banku centralnego.
Duży portfel walutowy
Kredyty walutowe, przede wszystkim mieszkaniowe (190 mld zł), mają duży udział w bilansach polskich banków. Podkreślają one jednak (przede wszystkim te, które mają inwestorów zagranicznych), że w tej chwili nie widzą problemów z finansowaniem swoich portfeli walutowych.
– Po operacjach LTRO (zwiększenia płynności na europejskim rynku bankowym –red.) przeprowadzonych przez ECB, osobiście nie widzę powodu do dostarczania płynności w EUR czy CHF dla polskiego sektora bankowego. Na tę chwilę banki nie mają problemów z pozyskiwaniem walut za pomocą depozytów od spółek matek lub za pomocą instrumentów pochodnych – mówi Dariusza Odzioba, wiceprezes Banku BGŻ i dodaje, że obecnie dla krótkich transakcji ceny transakcji w euro wahają się na poziomie 20–30 pkt bazowych; przy transakcjach 3–5-letnich to koszt około 75 pb. W pierwszej fali kryzysu mieliśmy do czynienia z poziomami 200–250 pb.
– Swapy potaniały w ostatnich tygodniach za sprawą dużego zainteresowania zagranicznych inwestorów polską walutą i obligacjami, więc specjalne operacje zasilające nie są potrzebne – tłumaczy Mirosław Winiarczyk, dyrektor departamentu skarbu w Raiffeisen Banku. Jego zdaniem dużo bardziej użyteczne byłoby przeprowadzenie trzymiesięcznych operacji repo w złotych pod zastaw obligacji korporacyjnych lub innych aktywów. – To pomogłoby urealnić stawki rynku pieniężnego, dzięki czemu NBP zyskałby większy wpływ na cenę?pieniądza. Zwiększyłoby to też „dłuższą" płynność – tłumaczy.
Banki wolą płynność złotową
Bankowcy podkreślają jednocześnie, że dla rynku najważniejszy jest fakt, iż NBP może taki instrument wprowadzić, gdyby zaistniała taka konieczność – jak miało to miejsce po wybuchu kryzysu w 2008 roku. Innego zdania jest PKO BP niemający zagranicznego inwestora.