Większość platform foreksowych funkcjonuje na „czwórce". MT5 wprowadza szereg zmian – wąskie spready od 0.1 pips'a na parze EURUSD, szybszą egzekucję zleceń, wbudowany mechanizm one click trading, a także supermarket automatów do handlu algorytmicznego. W przypadku Noble Markets MT5 główną, moim zdaniem rewolucyjną zmianą będzie podłączenie do rynku GPW. Oznacza to, że przez platformę klient będzie mógł realnie kupować wszystkie akcje notowane na rynku podstawowym warszawskiej giełdy. Aktywny inwestor nie będzie musiał posiadać dwóch różnych systemów i w jednym miejscu kupi akcje np. PKN a np. sprzeda EURPLN albo kupi kontrakt na złoto.
Klienci zainteresowani wyłącznie GPW będą mieli dostęp do marketu algorytmów, co z pewnością jest unikalną ofertą na rynku i w czym wyprzedzamy zmiany związane z wprowadzeniem nowego systemu giełdowego o conajmniej 6 miesięcy.
Oczywiście, wciąż rachunki foreksowe i maklerski będą rozdzielone – tak, aby wyliczanie depozytu zabezpieczającego nie było zaburzane przez inwestycje giełdowe i odwrotnie.
Jakich efektów spodziewacie się w związku z wdrożeniem MT5? Czy klienci foreksowi zaczną inwestować na GPW? A może odwrotnie?
Pierwsza prezentacja produktu na konferencji Wall Street cieszyła się bardzo dużym zainteresowaniem i zakładamy, że wielu aktywnych inwestorów zdecyduje się spróbować tej nowinki. W tej chwili jest trochę tak, że rynek graczy giełdowych i foreksowych są rozdzielone. Technologia pozwoli może te grupy połączyć. Spodziewam się, ze przez najbliższe sześć miesięcy, w związku z wdrożeniem UTP, nikt z brokerów nie będzie gotowy z podobnym rozwiązaniem.
Postawiliście na rynek obligacji. Jak obecnie podchodzicie do oferty brokerskiej?
Gdy dołączyłem do Noble Securities na początku 2011 95 proc. przychodów z sieci oddziałów generowane było z przychodów brokerskich. Przy ciągłej presji na prowizje i zamierającym rynku IPO jasne było, że należy postawić na bardziej kompleksową obsługę klientów. Przy stagnacji na rynku wtórnym, wysokich kosztach obrotu na GPW, nasze prowizje maklerskie zmieniają się zgodnie z tym trendem. Natomiast udało nam się z nadwyżką to zrekompensować przychodami z produktów inwestycyjnych, w tym dystrybucji obligacji korporacyjnych. W tej chwili ponad 50% przychodów pochodzi ze źródeł innych niż prowizje GPW i uważam to za bardzo dobry wynik. W naszej strategii staramy się zagospodarować całą relację z klientem i oferować mu pełen zestaw produktów począwszy od brokerki po produkty inwestycyjne a nawet depozyty i kredyty. Mamy umowy o dystrybucję z dwoma bankami w grupie i dwoma bankami zewnętrznymi.
A co z projektami IPO?
Jaki rynek pierwotny jest – każdy widzi. Co nie oznacza, ze nie próbujemy. Komisja Nadzoru Finansowego zatwierdziła niedawno prospekt naszego klienta - Murapolu. Po dwóch emisjach obligacji i analizie spółki wiemy że jest to podmiot wyróżniający się poziomem zysku na tle branży i będziemy starali się w III kwartale go uplasować. Mamy jeszcze dwie spółki wybierające się na główny rynek, ale tu raczej spodziewałbym się oferty albo w 4-ym kwartale albo na początku przyszłego roku.
Do niedawna byliście domem maklerskim o najszybszym przyroście liczby rachunków. Czy obligacyjny biznes pozwala utrzymać taką dynamikę?
Rzeczywiście, szybko zwiększyliśmy ich liczbę z 3 do 21 tysięcy. Było to związane ze sprzedażą produktów strukturyzowanych. Tyle, że klient detaliczny z banku, który ma ograniczony apetyt na instrumenty o podwyższonym ryzyku, nigdy nie wyjdzie poza instrumenty z gwarancją kapitału. Dla nas on nie jest perspektywiczny. Widzę przyszłość we współpracy z klientami zamożnymi. Naszą ofertę kierujemy do klientów z portfelami od 50tys złotych, czyli szczebel niżej niż bratni Noble Bank. Od tego poziomu jesteśmy w stanie przedstawić ciekawą urozmaiconą ofertę, ale również zapewnić dochodowość relacji po naszej stronie.
Jeśli chodzi o bieżący rozwój to w tej chwili otwieramy około 500 rachunków miesięcznie, ale jest to podstawowy biznes inwestycyjno-brokerski. Szacujemy, że około 30 proc. klientów interesuje się samodzielnymi inwestycjami na giełdzie. Reszta ma rachunek, aby inwestować w inne instrumenty – czasem bardziej długoterminowe, czasem bardziej bezpiecznie.
Jest Pan już kolejnym szefem biura maklerskiego, który twierdzi, że biznes powoli ewoluuje w obsługę klienta zamożnego. Czy taka przyszłość czeka całą branżę?
Nie należy wyważać otwartych drzwi. Wystarczy popatrzeć, co się dzieje zagranicą. Usługi private banking na Zachodzie nie funkcjonują w dużych bankach detalicznych, ale raczej w formule małych wyspecjalizowanych podmiotów – banków albo domów maklerskich. W przypadku naszej grupy pozycja Noble Banku jest wyjątkowa na tle rynku – dzięki silnej kulturze budowanej od podstaw. Ale w przypadku innych banków widać, że private banking jest powoli marginalizowany i niezbędna w tej sytuacji indywidualna relacja z klientem zamożnym jest poświęcana w imię efektywności operacyjnej i produktów wysokomarżowych.
Interesującym punktem odniesienia jest Smith Barney na rynku amerykańskim – który budując na bazie usług brokerskch, aktywnie używając kredytów do zwiększenia aktywnego portfela, dodatkowo proponuje kartę kredytową, depozyt czy kredyt hipoteczny, dając klientowi całą paletą usług. To jest model jeden z przykładów, na którym się wzorujemy. Oczywiście karta kredytowa, czy kredyt oferowane są w formule pośrednictwa bez wykorzystywania własnego bilansu, który w przypadku butiku inwestycyjnego zawsze będzie ograniczony.
Czy otwieranie oddziałów w sytuacji, kiedy rynek jest w trudnym momencie, nie jest działaniem na wyrost?
Wyżej wspomniany Smith Barney, w stanie o porównywalnym GDP do Polski, czyli na Florydzie, ma 33 oddziały. Także przy naszych 20-tu wciąż jest miejsce do rozwoju, choć oczywiście na bieżąco dokonujemy weryfikacji zamykając oddziały najsłabsze i otwierając je tam gdzie obecność jest z pewnością uzasadniona potencjałem.
Uważam, że w części naszej grupy docelowej oddziały są uzasadnione, w innej części nie. Jeżeli mówimy o aktywnych inwestorach, w sposób naturalny ten segment rynku ewoluuje w stronę dostępu on-line. Naszą odpowiedzią na ten trend jest oferta Noble Markets MT5,.
Oddziały oferujące szeroką gamę produktów, bazujące na pracownikach z dobrymi kontaktami na rynku lokalnym mają sens - nasza zdolność dystrybucji i dotarcia do rynku lokalnego jest większa, na konkurencyjnym rynku usług finansowych mając mniejsze oddziały, a więc i koszty, możemy być konkurencyjni cenowo. Nie bez znaczenia jest posiadanie odpowiedniej skali własnej dystrybucji, niezbędnej do plasowania projektów z obszaru corporate finance. Zgodzę się natomiast, że na poza nielicznymi wyjątkami, gdzie mamy naprawdę najlepszej klasy specjalistów lokalnie - czysto brokerskie placówki powoli przestają mieć sens ekonomiczny.
Pierwszy kwartał pokazał, że zysk branży spada. Jak widzi pan przyszłość przed Noble Securities?
Nasz biznes plan zakłada wzrost zysku w tym roku o 23 proc. Rynek jest trudny i realizacja zależy od kilku większych projektów, ale po pierwszym półroczu będziemy na poziomie budżetu i cały zespół jest zdeterminowany, żeby roczny biznes plan zrealizować. Strategia dywersyfikacji źródeł przychodów się sprawdza, zwłaszcza, jak porównujemy się z innymi domami maklerskimi, specjalizującymi się głównie w brokerce.
Nasz biznes podstawowy się rozwija i w tej chwili aktywnie rekrutujemy praktycznie w całej Polsce, szukając dobrych maklerów lub private bankierów z banków które ograniczają swoją obecność lub zakres aktywności. Jeśli chcemy podwoić zysk musimy mieć większą sprzedaż – to jest akurat wspólne dla całej grupy Getin, o którą Pan pytał na początku.
Dziękuję za rozmowę