– Na krótkiej liście są już tylko dwie instytucje, luksemburski fundusz oraz firma inwestycyjna z Anglii – mówi Jakub Kokoszka, prezes Abbey House.
Nowy inwestor objąłby udziały w spółce poprzez podwyższenie jej kapitału własnego dzięki emisji akcji serii D. – Inwestorowi zależy na tym, żeby pokazać się w akcjonariacie, przekraczając próg 5 proc. Wartość emisji nie przekroczy jednak 10 proc. wartości kapitału zakładowego – mówi Kokoszka.
Przypomina on, że podwyższenie kapitału jest jednym z warunków, które spółka postawiła sobie przed przejściem na główny rynek. – Przenosiny planujemy do końca tego roku. Najbliższą emisję traktujemy jako pre-IPO przed debiutem na głównym parkiecie GPW, nie planujemy publicznej emisji z tej okazji – wyjaśnia Kokoszka.
Kurs Abbey House oscyluje teraz wokół 6 zł za walor (w połowie 2011 r. przekraczał 18 zł), przy średniej wartości obrotów rzędu 24 tys. zł. Pod względem płynności spółka jest na 46. miejscu z 431 firm notowanych na NewConnect. – Niska cena akcji w tej chwili działa na naszą korzyść – przekonuje Kokoszka. – Łatwiej pozyskać partnera inwestycyjnego, gdy nasze walory są niedowartościowane.
Przekroczenie 5 proc. w akcjonariacie Abbey House do końca tego roku zapowiedział pod koniec grudnia Wiesław Likus, hotelarz, restaurator, przedstawiciel luksusowych marek na polskim rynku. Według stanu na 7 stycznia jedynie 7 proc. akcji Abbey House znajdowało się w wolnym obrocie.