– Samą inicjatywę na pewno można ocenić bardzo pozytywnie – mówi Marek Kuczalski, zastępca dyrektora departamentu zarządzania aktywami w TFI Allianz.
– Dobrze, że ktoś się za to zabrał – zgadza się Olaf Pietrzak, zarządzający w Skarbiec TFI.
Indeks jest obliczany na podstawie wartości rynkowej danej obligacji (uwzględniając narosłe odsetki). Obejmuje wybrane (najbardziej płynne) papiery notowane na Catalyst. Na koniec października były to różne serie 27 emitentów.
Może nawet benchmark
Zdania co do jego przydatności są jednak podzielone. – Niewykluczone, że w przyszłości włączymy ten indeks do portfeli wzorcowych naszych funduszy inwestujących w obligacje firm – twierdzi Kuczalski.
– Z punktu widzenia analityka to, co jest naprawdę istotne, to zmierzenie poziomu popytu na obligacje. Indeks oparty na cenach obligacji na rynku wtórnym – na naszym „raczkującym" etapie jego rozwoju – nie do końca odzwierciedla ten popyt, który jest w dużej mierze zaspokajany przez rynek pierwotny. Niestety, poziomu podaży nowych emisji ten indeks również nie odzwierciedla. Mimo to warto go śledzić, zobaczymy, jak będzie sobie radził z odzwierciedlaniem zawirowań na rynku długu – mówi Tomasz Puzyrewicz, kierownik zespołu rynków papierów dłużnych w BZ WBK.