Inna niż dotąd ma być „dotkliwość" obłożenia podatkiem poszczególnych grup podatników. Dyskutuje się głównie w kontekście zwiększenia kwoty wolnej od podatku oraz potencjalnego ubytku wpływów podatkowych związanego z ową zmianą. Jednym z pomysłów na załatanie dziury jest dołożenie kolejnego wyższego progu podatkowego (lub znalezienie innych poważnych źródeł dochodów).

Dołożenie dodatkowego progu, ale przede wszystkim znaczące powiększenie kwoty wolnej od podatku, sprzyja jednej z funkcji jaką wypełniać u nas ma podatek PIT, a mianowicie progresywności opodatkowania. Czemu jednak mamy mieć ową progresywność? Aby zrównoważyć dokładnie odwrotne działanie VAT-u, którego jako konsumenci końcowi płacimy kilkakrotnie więcej niż PIT-u. VAT ma zupełnie inny niż PIT charakter rozkładu „dotkliwości" obłożenia podatkiem poszczególnych grup podatników. VAT jest podatkiem degresywnym. Znaczy to, że wraz ze wzrostem dochodów podatnika jest on coraz mniej dotkliwy (patrząc na procent zabieranego dochodu). Osoby zarabiające mało praktycznie cały dochód mają opodatkowany VAT-em. Osoby zarabiające dużo nie mają, między innymi, opodatkowanego VAT-em tego co sobie oszczędzają oraz tego co wydają za granicą (tam zapłacony VAT z punktu widzenia naszych finansów publicznych nie jest istotny). Aby to złagodzić robi się dwie rzeczy. Po pierwsze na artykuły podstawowe stosuje się stawkę niższą, a na pozostałe wyższą. Po drugie wprowadza się wzmiankowany już wyżej progresywny podatek dochodowy, gdzie procentowy udział podatku w dochodzie rośnie wraz z dochodem. Zazwyczaj progresja realizowana jest poprzez wprowadzanie progów podatkowych i coraz wyższych stawek podatku od coraz wyższych dochodów (przyjmuje się, że wraz ze wzrostem liczby progów stopień progresji rośnie). Ale można też pokusić się o system znacznie prostszy realizujący ideę progresywności o kilka klas lepiej niż szereg progów podatkowych. Wystarczy połączyć dosyć wysoką kwotę wolną od podatku z jednym (wyższym niż obecnie podstawy) poziomem podatku. Powinien być on na tyle wysoki by realizować zakładane wpływy podatkowe, ale równocześnie na tyle niski by dla osób o najwyższych dochodach wciąż prezentować się atrakcyjnie (by nie było zbyt silnej pokusy poradzenia sobie z tą niedogodnością). W takim modelu progresywność rośnie stopniowo, z każą zarobioną złotówką.

Oczywiście ostateczne układanie nowej filozofii PIT-u musi być skorelowane z potencjalnymi działaniami w zakresie zmian w VAT. Jeśli ma on iść w stronę upraszczania systemu i ujednolicania stawek, to ulga w PIT dla najmniej zarabiających powinna być pokaźna, a funkcja progresywności podatku wzmocniona. Jeśli natomiast w VAT ma być kontynuowany, lub wręcz rozszerzany, system stawek preferencyjnych na artykuły podstawowe, to skala progresywności PIT może być mniejsza niż teraz.

Piotr Soroczyński główny ekonomista, KUKE