Przede wszystkim był to rok boleśnie odzierający ze złudzeń – nie ma rynku kapitałowego pozbawionego ryzyka, nawet posiadacze obligacji banków nie mogli czuć się w 100-proc. bezpieczni. A co dopiero posiadacze obligacji małych i średnich spółek?
Co szósta złotówka
Cały rok zaczął się źle, bo od złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości likwidacyjnej przez Uboat Line. Wkrótce płatności przestał obsługiwać też VIG oraz ZM Mysław. Ciosem dla rynku było złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości e-Kancelarii, której obligacje sprzedane głównie detalicznym inwestorom miały wartość 35 mln zł. Jeszcze boleśniej odczuli oni stratę blisko 72 mln zł ulokowanych w obligacjach PCZ, który długo mienił się firmą o relatywnie niskim zadłużeniu i satysfakcjonującej rentowności.
To zresztą cecha wspólna większości bankrutów – pozornie były to firmy zyskowne, o niskim poziomie zadłużenia w relacji do posiadanego majątku. Aby się przekonać, że król jest nagi, trzeba było zajrzeć głębiej w głąb raportów finansowych, historii spółki, a czasem jedynym sposobem na odkrycie prawdy było wsłuchanie się w internetowy szum opowieści byłych pracowników, kontrahentów czy analityków amatorów.
W przypadku SK Banku z Wołomina i to było niemożliwe – do samego końca publikowany bilans banku nie zdradzał jego faktycznej kondycji, łącznie z tym podpisanym przez zarząd komisaryczny. Na logikę to upadłość banku powinna była zadać decydujący cios w reputację rynku, ale szczęście w nieszczęściu, że wydarzyła się ona pod koniec roku, gdy inwestorzy zmęczeni byli kolejnymi aferami (Kerdos). Wpłynęła ona wprawdzie na notowania obligacji podporządkowanych innych banków, w tym szóstego co do wielkości banku w Polsce (GNB), ale nie uczyniła aż takich szkód w portfelach detalicznych inwestorów (większość obligacji SK Banku trafiła na bilanse funduszy inwestycyjnych i zapewne innych banków spółdzielczych). Mimo to grupa detalicznych inwestorów zamierza skarżyć KNF i BPS o zły nadzór.
Oczywiście można też próbować część winy zepchnąć na samych inwestorów, którzy sami prosili się o kłopoty, biorąc udział w emisjach obligacji o wysokim oprocentowaniu, organizowanych na ogół bez pośrednictwa domu maklerskiego. Ostatecznie co szósta obligacja (16,7 proc.) z detalicznej części Catalyst, która zapadała w 2015 r., nie została spłacona.