Ministerstwo Finansów sprzedało papiery dłużne za 5,2 mld zł. Inwestorzy złożyli oferty kupna na nieco ponad 9,2 mld zł. Popyt przewyższył więc sprzedaż o 75 proc. Na wszystkich tegorocznych przetargach wskaźnik ten był jeszcze wyższy, ale w ub.r. średnio wynosił 60 proc.

W czwartek MF oferowało pięć serii obligacji. Dawniej standardowo w sprzedaży były dwie lub trzy. – Nowa formuła skomplikowała nieco przetargi. Efektem może być sztucznie zawyżony popyt – zauważył Dariusz Lasek, zarządzający funduszami obligacji w Union Investment TFI. – Nie sądzę, by wzmożony popyt oznaczał, że ceny polskiego długu stały się atrakcyjne. Chociaż nieco większe zainteresowanie zagranicy ostatnio rzeczywiście widać – dodał.

W styczniu, jak wynika z wtorkowych danych MF, zaangażowanie zagranicznych inwestorów w krajowe obligacje skarbowe wyniosło 193,8 mld zł, o 1,2 mld zł więcej niż w grudniu, ale wciąż o 3 mld zł mniej niż średnio w ostatnich trzech latach. Co znamienne, po raz pierwszy w historii tych danych więcej polskiego długu było w rękach inwestorów z Japonii niż z USA: odpowiednio 18,9 i 18,3 mld zł. To efekt odpływu amerykańskiego kapitału. Jeszcze dwa lata temu Amerykanie mieli obligacje złotowe warte 45,7 mld zł. Zaangażowanie Japończyków prawie się nie zmieniło.

– Ta zmiana w strukturze zadłużenia może sprawić, że w dłuższym horyzoncie rynek obligacji będzie bardziej stabilny, ale w krótszym zmienność może być większa, jeśli zmniejszy się jego płynność – powiedział „Parkietowi" Mikołaj Raczyński, zarządzający funduszami w Noble Funds TFI, nawiązując do tego, że wśród japońskich inwestorów dominują długoterminowi. – Zamiast liczyć na to, że stabilność rynku wzrośnie dzięki zmianie struktury geograficznej zagranicznych inwestorów, rząd powinien dążyć do zmniejszenia zadłużenia – dodał jednak Lasek. Na koniec ub.r. 53 proc. zadłużenia Skarbu Państwa, sięgającego 927 mld zł, przypadało na wierzycieli zagranicznych.