„Ważne jest, aby zrozumieć, że w tym wyścigu istnieją cztery kluczowe areny: innowacje technologiczne, praktyczne zastosowanie technologii, instalacja cyfrowej „infrastruktury hydraulicznej” (czyli infrastruktury wspierającej technologię AI) oraz technologiczna samowystarczalność. Stany Zjednoczone obecnie przodują w większości najbardziej zaawansowanych technologii, w tym w półprzewodnikach, frameworkach AI, infrastrukturze chmurowej i obliczeniach kwantowych, a także w przyciąganiu globalnych talentów. Chiny jednak wyprzedzają USA w takich dziedzinach jak komunikacja kwantowa, technologie hipersoniczne i akumulatory. Chiny dokonują również błyskawicznych postępów, by dogonić, a w niektórych przypadkach przegonić USA w praktycznym zastosowaniu technologii. Na przykład Chiny wdrażają robotykę w przemyśle na skalę dwunastokrotnie większą niż Stany Zjednoczone (po uwzględnieniu różnic w dochodach pracowników). Podczas gdy w USA regulacje często ograniczają zastosowania takie jak dostawy dronami pod drzwi, Chiny aktywnie testują i wdrażają zaawansowaną fizyczną sztuczną inteligencję oraz robotykę – na przykład autonomiczne taksówki i pojazdy pionowego startu – co znacznie przyspiesza ich realne przyjęcie” – stwierdził w rozmowie z wydawanym przez Goldman Sachs biuletynem „Top of Mind” Mark Kennedy, założyciel Inicjatywy Wahby na rzecz Konkurencji Strategicznej przy Instytucie Badań nad Rozwojem Uniwersytetu Nowojorskiego.
Zwraca on również uwagę na to, że Chiny mocno starają się zmniejszyć swoją zależność od zachodnich technologii. – Chiny poczyniły znaczące postępy w kierunku osiągnięcia technologicznej samowystarczalności dzięki strategii „podwójnego krążenia” ("dual circulation"), której celem jest zmniejszenie zależności od Zachodu przy jednoczesnym zwiększaniu zależności Zachodu od Chin. Ostatnie działania chińskiego rządu – takie jak ograniczanie zakupów zachodnich chipów przez krajowe podmioty oraz oferowanie zachęt do korzystania z krajowych alternatyw – podkreślają ten nacisk na niezależność technologiczną. Jednocześnie ogromna nadwyżka zdolności produkcyjnych Chin w zakresie akumulatorów i minerałów krytycznych jeszcze bardziej zwiększyła zależność Zachodu od chińskich łańcuchów dostaw. Stany Zjednoczone pozostają co najwyżej ambiwalentne wobec tego aspektu technologicznego wyścigu i nadal w wielu obszarach są zależne od Chin. W efekcie, choć USA utrzymują przewagę w rozwoju samej technologii, Chiny szybko zmniejszają dystans – a w niektórych dziedzinach nawet wyprzedzają – w zakresie praktycznego zastosowania, instalacji infrastruktury oraz technologicznej samowystarczalności – dodaje Kennedy.
Amerykanom zabraknie 500 tys. pracowników
Dalszy rozwój technologii sztucznej inteligencji będzie wymagał powstawania nowych centrów przetwarzania danych. Im będzie natomiast potrzebna przede wszystkim infrastruktura oraz stosunkowo tani prąd, produkowany w olbrzymich ilościach. Może być o niego trudno w Unii Europejskiej, dążącej do dekarbonizacji gospodarki na ogromną skalę. Problem z tym będą miały też jednak Stany Zjednoczone, czyli kraj mniej się przejmujący „ratowaniem klimatu” .
„W latach 2025–2028 prognozujemy zapotrzebowanie na moc dla centrów danych w USA na poziomie około 57 gigawatów (GW). Dostępna moc zdolna obsłużyć to zapotrzebowanie została przez nas oszacowana następująco:dostęp do sieci elektroenergetycznej w krótkim terminie: ~12–15 GW , plus ~6 GW w centrach danych znajdujących się obecnie w budowie. W rezultacie w latach 2025–2028 wystąpi deficyt dostępu do mocy dla centrów danych w USA na poziomie około 36 GW” - wskazują analitycy Morgan Stanley.
Administracja Trumpa próbuje temu zaradzić mocno wspierając program budowy nowych reaktorów nuklearnych. (Widać tutaj kontrast z takimi krajami jak choćby Niemcy, które wygaszają i niszczą swoją infrastrukturę atomową.) Pieniądze na ten cel zapewne się znajdą. Nowoczesne technologie są również gotowe do wdrożenia. Nie powinno być również problemu z uranem dla nowych reaktorów. Poważną barierą dla realizacji tego programu mogą być jednak niedobory w wykwalifikowanej sile roboczej. „Amerykański sektor energetyczny będzie do 2030 roku potrzebował ponad 500 000 nowych pracowników lub znaczącego przyspieszenia wzrostu produktywności pracy” - oceniają analitycy Goldman Sachs. Dawne kadry techniczne się starzeją, a nowych wykształcono zbyt mało. Trudno też je będzie sprowadzić z innych krajów. Do pracy w elektrowni jądrowej nie da się zatrudnić „pierwszego lepszego” nielegalnego imigranta.