Za 1 dolara płacono podczas środowej sesji nawet 151,97 jenów. Jen stał się więc najsłabszy od 1990 r. Od początku roku stracił on już 6,8 proc. wobec amerykańskiej waluty, czyli zniżkował w tym czasie bardziej niż na przykład forint węgierski (-5 proc.) czy peso argentyńskie (-5,7 proc.), a spośród liczących się globalnych walut wyprzedziły go tylko: frank szwajcarski (-7,2 proc.), lira turecka (-8,5 proc.) oraz peso chilijskie (-10,4 proc.). Przez ostatnie 12 miesięcy stracił on natomiast 13 proc. w stosunku do dolara, czyli nieco mniej niż rubel rosyjski (-16,6 proc.) czy peso chilijskie (-17,8 proc.).
Poziom notowań jena przebił już ten z października 2022 r., czyli z momentu, gdy rząd dokonał interwencji na rynku mającej powstrzymać dalszą deprecjację. Z wypowiedzi przedstawicieli japońskich władz wynika, że również tym razem może dojść do interwencji.
Czytaj więcej
Bank Japonii podjętymi ostatnio decyzjami nie był w stanie umocnić swojej waluty. Jej notowania decydenci próbują wspierać poprzez interwencje słowne, które na razie jednak na niewiele się zdają. Co mogłoby pomóc japońskiej walucie?
- Przyglądamy się ruchom na rynku z dużym poczuciem pilności. Podejmiemy śmiałe działania przeciwko nadmiernym ruchom, bez wykluczania żadnej z opcji - zadeklarował Shunichi Suzuki, japoński minister finansów.
- Ostatnie osłabienie jena nie może zostać uznane za zgodne z fundamentami i jest jasnym, że za spadkiem jena kryją się ruchy spekulacyjne. Podejmiemy odpowiednie działania przeciwko nadmiernym ruchom, nie wykluczając żadnej z opcji - stwierdził natomiast Masato Kanda, wiceminister finansów ds. międzynarodowych, czyli główny urzędnik odpowiedzialny za ewentualne interwencje walutowe.