Obecnie wśród ekonomistów przeważa opinia, że w przyszłym roku będziemy mieć nadal do czynienia z realizacją scenariusza miękkiego lądowania w gospodarce światowej. Czy również podziela pan taką opinię?
Tak, również zakładam, że mamy do czynienia ze scenariuszem miękkiego lądowania. Obecnie jesteśmy w punkcie przełomowym, który był już wielokrotnie odwlekany. W przypadku gospodarki polskiej wydawało się początkowo, że był on już dwa–trzy miesiące temu. Niestety przyszedł jednak „powiew” od gospodarki niemieckiej, która jeszcze bardziej wpadła w tryby recesyjne. To głównie środowisko zewnętrzne powstrzymuje nas przed ożywieniem. O ile rynek wewnętrzny zaczął się już poprawiać, o tyle zewnętrzny nas wstrzymuje. Tę różnicę widać choćby w przemyśle motoryzacyjnym. O ile w Niemczech jego sytuacja jest taka sobie, o tyle w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej wciąż jest dużo inwestycji, a lokalna branża motoryzacyjna patrzy w przyszłość bardziej optymistycznie niż inne sektory. Są już jaskółki nadziei i spodziewam się, że z czasem zacznie się ich pojawiać coraz więcej.
Czy problemy gospodarki niemieckiej, które widzimy w ostatnich kilkunastu miesiącach, są bardziej związane z nie do końca udaną transformacją energetyczną i przerwaniem dostaw surowców z Rosji, czy też z zacieśnianiem polityki pieniężnej przez Europejski Bank Centralny?
Wydaje mi się, że jednym z głównych czynników, które negatywnie wpłynęły na gospodarkę niemiecką, była jej duża zależność energetyczna od Rosji. Niemcy w zasadzie miały czas na restrukturyzację gospodarki, na takie jej przekształcenie, by była ona mniej zależna od rosyjskich surowców i nowocześniejsza. To nie są już czasy rewolucji przemysłowej, a Niemcy muszą się mierzyć z konkurencją w postaci Chin. Niestety, Niemcy przespały moment, w którym mogły dokonać transformacji swojej gospodarki. Ich problemy energetyczne dały o sobie znać w bardzo złym momencie, czyli w okresie, w którym rosły stopy procentowe. Co prawda EBC zaczął podnosić stopy później niż amerykański Fed, ale skala dokonanych przez niego podwyżek była dosyć duża. Na razie nie ma co oczekiwać obniżek stóp, zwłaszcza jeśli pojawiają się niespodzianki inflacyjne. Negatywne niespodzianki właściwie już mieliśmy w Hiszpanii oraz we Francji, więc nie można ich wykluczyć również w Niemczech i innych dużych gospodarkach strefy euro. Może się okazać, że podwyżek stóp procentowych było za mało. Jak wiemy, skutki podnoszenia stóp dla gospodarki realnej są opóźnione. Mogą one znacząco dać o sobie znać po dziewięciu miesiącach czy nawet roku. 2024 rok zapowiada się więc jako trudny dla gospodarki niemieckiej.
Czy całej strefie euro też może jednak grozić recesja?