Widmo wojny znów zawisło nad Armenią i Azerbejdżanem

Władze w Baku próbują rzucić na kolana ormiańskich separatystów z Karabachu za pomocą drakońskiej blokady ekonomicznej. Mogą ją jeszcze znacznie rozszerzyć, ale są też w stanie spróbować rozwiązania zbrojnego. To skutek słabnięcia pozycji Rosji w tym regionie.

Publikacja: 10.09.2023 10:28

Wojska Azerbejdżanu od czerwca blokują ruch towarowy do separatystycznej Republiki Arcachu, idący z

Wojska Azerbejdżanu od czerwca blokują ruch towarowy do separatystycznej Republiki Arcachu, idący z Armenii przez korytarz laczyński. Chcą w ten sposób zmusić separatystów do kapitulacji politycznej.

Foto: Tofik BABAYEV/afp

W cieniu wojny w Ukrainie, w przestrzeni postsowieckiej, tli się kolejny konflikt mający potencjał, by zamienić się w pełnowymiarową wojnę. Mowa o sporze o obszar nazywany przez Azerów Górskim Karabachem, a przez Ormian Arcachem. W pierwszej wojnie o Karabach, toczonej w latach 1988–1994, teren ten, wraz z przyległymi etnicznie azerskimi terytoriami został opanowany przez ormiańskich separatystów wspieranych przez Moskwę. Powstało w ten sposób quasi-państewko Republika Arcachu, które oficjalnie nie było uznawane przez żaden kraj, nawet Armenię, ale faktycznie stanowiło twór blisko zintegrowany z Armenią. Na jesieni 2020 r., w ciągu wojny trwającej 44 dni, Azerbejdżan zdołał odbić większość utraconych terytoriów. Klęska Ormian byłaby zupełna, gdyby nie mediacja Rosji, w wyniku której wprowadzono do Karabachu rosyjskie siły „pokojowe” pilnujące korytarza laczyńskiego, czyli jedynej drogi zaopatrzeniowej prowadzącej z Armenii do Karabachu. Osłabienie Rosji w wyniku wojny na Ukrainie, sprawiło, że Azerbejdżan poczuł się pewniej i wprowadził blokadę korytarza laczyńskiego. Początkowo od grudnia 2022 r. do kwietnia 2023 r. prowadzona była ona „hybrydowo”, przez azerskich „aktywistów ekologicznych”, którzy nie przepuszczali pojazdów jadących tamtą drogą. W kwietniu Azerowie postawili tam swój oficjalny posterunek kontrolny, a od 15 czerwca zaczęli blokować cały ruch towarowy do separatystycznego, quasi-państewka, łącznie z dostawami żywności i leków.

Ormianie z Karabachu alarmują, że grozi im głód. Azerowie argumentują, że muszą powstrzymać nielegalne dostawy broni, ale wyraźnie widać, że za pomocą metod ekonomicznych próbują wymusić kapitulację separatystycznej enklawy i trwałe rozwiązanie pokojowe, przewidujące pełną kontrolę władz z Baku nad Karabachem.

Środek nacisku

Prawo międzynarodowe jest w dużym stopniu po stronie Azerów. Wszak wszystkie państwa świata uznają Karabach za część terytorium Azerbejdżanu. Nawet Nikol Paszynian, premier Armenii, wielokrotnie przyznawał po wojnie z 2020 r., że Karabach podlega azerskiej jurysdykcji. Owszem stawał on również w obronie praw karabaskich Ormian i apelował o zniesienie blokady korytarza laczyńskiego, ale postrzega on separatystyczne quasi-państewko jako wielkie obciążenie dla rozwoju Armenii. (Armenia finansuje znaczną część jego budżetu). Zdobywając władzę, odsunął przecież od rządzenia polityków związanych z tzw. klanem karabaskim. Ponadto dystansuje się on od Rosji, na której wsparcie mocno liczą władze separatystycznej enklawy. Rosja rozdawała Ormianom z Karabachu swoje paszporty, ale rozszerzenie jej wpływów spotkało się z mocną reakcją Baku. Moskwa musiała się m.in. wycofać w 2022 r. z planów uczynienia swojego oligarchy Rubena Wardaniana premierem Arcachu. Zaostrzenie blokady korytarza laczyńskiego świadczy o tym, że Azerbejdżanowi zależy na tym, by szybko doprowadzić do upadku separatystycznej władzy.

„W Górskim Karabachu zaczęło brakować podstawowych produktów spożywczych i lekarstw, ale także paliw (z tego powodu w parapaństwie od kilku tygodni nie działa transport publiczny). Z pewnością można mówić o głębokim kryzysie humanitarnym, choć dostępne informacje nie dają podstaw do twierdzenia, że panuje tam głód. Stepanakert (stolica separatystycznego Arcachu – dop. red.) odrzuca jednak propozycje Baku, aby Górski Karabach zaopatrywać od strony Azerbejdżanu, przez miasto Agdam (…). 18 lipca lokalni ormiańscy mieszkańcy zamknęli drogę w kierunku Agdamu, by zatrzymać ewentualne transporty stamtąd. Skąpe informacje nie pozwalają ocenić, czy była to inicjatywa oddolna i jakim cieszy się poparciem” – pisze Wojciech Górecki, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.

Azerowie sięgnęli też po broń psychologiczną. Ujawnili film nakręcony z drona bojowego pokazujący jak przedstawiciele najwyższych władz Arcachu uczestniczą w hucznym przyjęciu, podczas gdy zwykli mieszkańcy cierpią z powodu blokady. Można się spodziewać, że Azerbejdżan sięgnie po kolejne, drastyczne, środki nacisku. „Blokada i groźba eskalacji kryzysu (poprzez kolejne fakty dokonane w rodzaju ustanowienia posterunku w korytarzu laczyńskim) mają na celu zmuszenie Ormian (w Górskim Karabachu, jak również w Armenii) do ostatecznego demontażu parapaństwa i zakończenia konfliktu na warunkach azerbejdżańskich. Przekaz ten skierowany jest zarówno do elit, jak i społeczeństw, które bezpośrednio odczuwają skutki blokady (zwłaszcza w parapaństwie). Nic nie wskazuje na to, żeby Baku miało z tego nacisku zrezygnować, przeciwnie – należy raczej spodziewać się rozszerzenia jego form. Możliwym krokiem wydaje się ograniczenie, a następnie pozbawienie Górskiego Karabachu łączności telefonicznej, a w dalszej kolejności internetowej, w perspektywie zaś nadchodzącej zimy – stałe odcięcie go od dostaw gazu” – wskazuje Górecki.

Scenariusz siłowy

Możliwy jest też scenariusz konfrontacji zbrojnej. Wszak Ilham Alijew, prezydent Azerbejdżanu, niedawno zapowiedział, że jego armia jest gotowa usunąć z terytorium Karabachu „nielegalną administrację”. Do oddania tego artykułu do druku nie doszło jeszcze do pełnoskalowej wojny, ale donoszono o dużych konwojach wojskowych jadących przez Azerbejdżan. Na pojazdach w tych konwojach widniało oznaczenie taktyczne w formie odwróconej litery A.

Ewentualna wojna raczej nie będzie konfliktem po myśli Moskwy. Armenia stanowiła jak dotąd jeden z głównych kanałów za pomocą, których Rosja omijała sankcje zagraniczne, sprowadzając przez jej terytorium m.in. mikroprocesory i samochody. Przełożyło się to choćby na to, że dram, czyli armeńska waluta, zyskał od początku 2022 r. aż 25 proc. wobec dolara. Ta namiastka prosperity może się jednak wkrótce skończyć...

Dwa kraje i dwie filozofie rządzenia gospodarką

W ewentualnym nowym konflikcie zbrojnym to Armenia stoi na gorszej pozycji. Jej budżet obronny jest szacowany na ponad 630 mln dol., podczas gdy Azerbejdżan dysponuje budżetem na cele militarne wartym 3,1 mld dol. Nominalny PKB Azerbejdżanu to nieco ponad 70 mld dol., czyli jest on nieco mniejszy od białoruskiego. PKB Armenii to natomiast 23,7 mld dol., co plasuje ją między Libanem a Gwineą. Pod względem wielkości PKB na głowę (liczonego według parytetu siły nabywczej) oba kraje nie są zamożne.

W Armenii wynosi on 19,5 tys. dol., a w Azerbejdżanie 18,7 tys. dol., czyli jest mniejszy niż w sąsiednim Iranie (19,6 tys. dol.) czy w Turcji (41,4 tys. dol.). Azerbejdżan sprawia jednak wrażenie kraju o wiele lepiej zarządzanego niż Armenia. Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje, że stopa bezrobocia wyniesie tam w tym roku tylko 5,8 proc., podczas gdy w Armenii sięgnie 12,5 proc. O ile w Azerbejdżanie poniżej progu ubóstwa żyje 5,5 proc. populacji, o tyle w Armenii w 2021 r. zaliczano do tej kategorii aż 26,5 proc. ludności. Choć więc ormiański PKB na głowę jest nieco wyższy od azerskiego, to nierówności majątkowe w Armenii są dużo większe. To skutek tego, że Armenia jest krajem, w którym oligarchowie mają bardzo silną pozycję. Wręcz nie dopuszczają oni do powstania w kraju silnej klasy średniej. Protesty przeciwko powiązanym z oligarchami politykom z tzw. klanu karabaskiego wyniosły w 2018 r. do władzy premiera Nikola Paszyniana. Jego sukcesy w reformowaniu kraju są jednak dosyć ograniczone. W prowadzeniu reform przeszkadza mu m.in. konflikt o Karabach. Tymczasem Azerbejdżan jest krajem autorytarnie rządzonym od 2003 r. przez prezydenta Ilhama Alijewa, który przejął władzę po swoim ojcu Hejdarze Alijewie, prezydencie w latach 1993–2003. Alijewowie nie dopuścili do powstania w swoim kraju klanów oligarchicznych takich jak w Armenii. Dbali też o to, by nie trwonić zysków naftowych.HK

Gospodarka światowa
Apple spółką wartościową? Rekordowe 110 miliardów dolarów na skup akcji
Gospodarka światowa
Strefa euro wróciła do wzrostów. Powiew optymizmu
Gospodarka światowa
USA. Vibecesja, czyli gdy dane rozmijają się z nastrojami zwykłych ludzi
Gospodarka światowa
USA: Odczyt PKB rozczarował inwestorów
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO
Gospodarka światowa
PKB USA rozczarował w pierwszym kwartale
Gospodarka światowa
Nastroje niemieckich konsumentów nadal się poprawiają