Turcja dała Rosji wstępną zgodę na położenie gazociągu South Stream w swojej morskiej strefie ekonomicznej. Wydanie ostatecznego pozwolenia jest jednak uzależnione od dopełnienia przez Rosjan szeregu formalności – m.in. przedstawienia studium ekologicznego tego projektu. Porozumienie z Ankarą bardzo jednak zadowala Moskwę, gdyż Gazprom uzyskał w ten sposób możliwość wytyczenia takiej trasy rury, która omijałaby ukraińskie wody.
O randze uzyskanego ustępstwa świadczy choćby to, że podczas ceremonii podpisania pakietu rosyjsko-tureckich umów, oprócz premierów Rosji i Turcji (Władimira Putina oraz Tayyipa Erdogana), obecny był szef włoskiego rządu Silvio Berlusconi. Zaskakujące włączenie się Berlusconiego do tureckiej wizyty Putina wiąże się z tym, że włoski koncern Eni bierze udział (m.in. z Gazpromem) w projekcie South Stream.Gazociąg ten ma przesyłać błękitne paliwo z Rosji po dnie Morza Czarnego do Bułgarii, a stamtąd dalej na Bałkany, do Austrii i Włoch.
Moskwa traktuje go jako strategiczne przedsięwzięcie, gdyż umożliwi on tranzyt gazu do tych krajów z pominięciem Ukrainy. Konkurencją dla South Stream jest gazociąg Nabucco, projekt wspierany przez Unię Europejską i USA. W lipcu Turcja była jedną z sygnatariuszek umowy o budowie tej rury. Moskwa wiele więc obiecała Ankarze, by uzyskać wsparcie dla swego projektu.
Rosyjski i turecki rządy podpisały wczoraj 16 umów gospodarczych. Dotyczyły one w dużej mierze energetyki, m.in. wspólnej budowy elektrowni atomowej w Turcji, budowy drugiej nitki gazociągu Blue Stream (prowadzącego z Rosji do Turcji) oraz powstania studium wykonalności rurociągu Samsun-Ceyhan, który ma tłoczyć rosyjską ropę do terminalu naftowego nad Morzem Śródziemnym. Trasa ta może być alternatywą dla planowanego rosyjsko-bułgarsko-greckiego rurociągu Burgas-Aleksandropolis, którego budowa może zakończyć się fiaskiem.