Gospodarka obu krajów, według przedstawionych wczoraj w Brukseli prognoz, będzie się rozwijała w tempie 2,7 proc. Jednak już w przyszłym roku wyprzedzą nas inne państwa. W 2011 roku lepszą dynamikę gospodarczą będą miały Estonia, Słowacja i Rumunia, na naszym poziomie będzie Łotwa, a tuż za nami Litwa.
– Wzrost gospodarczy nabiera tempa – stwierdził Oli Rehn, unijny komisarz ds. gospodarczych i polityki pieniężnej. Średni wzrost PKB w UE ma w tym roku wynieść 1 proc. (kilka miesięcy temu prognozowano 0,7 proc.), a w 2011 roku – 1,7 proc. Poprawia się sytuacja na świecie, co zwiększa zapotrzebowanie na unijny eksport. Lepsze są też nastroje wewnątrz UE, zarówno wśród konsumentów, jak i przedsiębiorców. Oni będą kreować dodatkowy popyt wewnętrzny.
Polska, tradycyjnie już w czasie obecnego kryzysu, zbiera dobre noty. Wzrost zawdzięczamy zdrowym fundamentom gospodarczym w czasie wybuchu kryzysu, silnemu sektorowi finansowemu, a także stosunkowo niskiemu stopniowi otwarcia polskiej gospodarki oraz deprecjacji złotego. KE pozytywnie ocenia też dostosowanie płac oraz odpowiedź na kryzys ze strony banku centralnego i rządu. Polsce pomógł konserwatyzm banków, a także stosunkowo mała zależność od najbardziej kryzysowych sektorów – motoryzacji i budownictwa.
Od dna odbijają się kraje bałtyckie. W 2009 roku zanotowały najgłębszy, dwucyfrowy spadek aktywności gospodarczej. Jeszcze w tym roku Litwa i Łotwa są na minusie, ale już w roku 2011 cała trójka wróci do unijnej czołówki. Estonia może nawet stać się liderem, z oczekiwanym tempem wzrostu gospodarczego na poziomie 3,8 proc. PKB. Kraj ten będzie już wtedy prawdopodobnie w strefie euro, bo z opublikowanych wczoraj danych wynika, że spełnia wszystkie kryteria wspólnej waluty. – Statystyki są zachęcające. Rekomendacje przedstawimy 12 maja – zapowiedział Oli Rehn.
Zarówno w Polsce, jak i w innych państwach UE niepokojem napawa stan finansów publicznych. Deficyt sektora finansów publicznych wzrośnie w tym roku do 7,3 proc. PKB, a w roku 2011 tylko nieznacznie się zmniejszy, do 7 proc. PKB. Dług publiczny osiągnie w tym roku 53,9 proc. PKB, a rok później – 59,3 proc. PKB. – W tym roku deficyty przestaną się już powiększać. Ale niestety wzrost długu publicznego w UE będziemy obserwowali w ciągu najbliższych kilku lat – powiedział Rehn.