Dzięki największemu od kwietnia 2009 r. jednodniowemu załamaniu nowojorskich indeksów giełdowych, do którego doszło w czwartek, akcje w USA są dziś wycenione atrakcyjniej – oświadczył Thomas Lee, główny strateg akcyjny banku JPMorgan Chase.
Lee, który ex aeuqo z Davidem Kostinem z Goldman Sachsa najtrafniej przewidział zwyżkę notowań w 2009 r., nie jest w swoim optymizmie odosobniony. Choć analitycy spodziewają się, że korekta może się przedłużyć a notowania w najbliższych dniach będą nadzwyczaj zmienne, wciąż wierzą, że fundamenty rynku byka nie zostały naruszone.
Po czwartkowej przecenie, wskaźnik cena do prognozowanych zysków dla wskaźnika S&P 500 wynosi około 13, w porównaniu z średnią z minionych 10 lat na poziomie 18,4.
- Prawie każdy rynek niedźwiedzia w pewnym momencie przechodzi korektę i ten moment mógł właśnie nadejść. To jednak nie zmienia perspektyw giełdy na ten rok – oświadczył Jeff Rubin, dyrektor analiz w firmie Birinyi Associates.
Spółka ta, założona przez znanego analityka Laszlo Birinyi’ego, podtrzymała swoją prognozę, że 2010 r. indeks S&P 500 zakończy na poziomie 1325 pkt. Względem wczorajszego poziomu zamknięcia, oznaczałoby to zwyżkę o ponad 17 proc. Zdaniem Lee, zwyżka sięgnie około 15 proc.