[b]Ogłoszenie w miniony weekend programu pomocy dla Grecji nie zdołało uspokoić rynków. Dlaczego tak się stało? [/b]
Ogólnie rzecz biorąc, powolność unijnej odpowiedzi na grecki kryzys podkopała jej wiarygodność. Pamiętajmy, że rynki przez długi czas były bardzo spokojne. Różnica między rentownością obligacji greckich i niemieckich wynosiła długo 2 – 3 pkt proc. (było tak jeszcze w marcu – red.). Pozytywna była też reakcja rynków na pierwsze sugestie, że strefa euro wstawi się za Grecją. Dopiero gdy się okazało, że te propozycje pozbawione są konkretów, zaczęły się zawirowania.
[b]Pierwszy pakiet pomocowy dla Grecji, ogłoszony w pierwszej połowie kwietnia, uspokoił rynki, ale drugi już nie, choć jest po-nad dwukrotnie większy i opiewa na 110 mld euro. Być może podnosząc wartość pakietu, liderzy UE strzelili sobie w kolano, bo w pełni uświadomili rynkom skalę greckich problemów?[/b]
Jedną z przyczyn utrzymującej się niepewności są pojawiające się wciąż sugestie, że należałoby zrestrukturyzować greckie zadłużenie, co uderzyłoby w inwestorów. Poza tym uczestnicy rynku kalkulują, że jeśli Grecja potrzebuje 110 mld euro, to Hiszpania może potrzebować znacznie więcej, a Portugalia tylko nieco mniej. Jeśli zsumujemy te liczby, otrzymamy około 500 mld euro, a to może być dla strefy euro zbyt wiele. To jednak tylko racjonalizacja tego, co dzieje się na rynkach.
[b]Ale przedstawiciele strefy euro zarzekają się, że Grecja to przypadek jednostkowy, a inne państwa o wysokich deficytach budżetowych nie mogą być z nią porównywane. Wskazują, że tylko rząd w Atenach fałszował swoje statystyki.[/b]