Priorytet to walka z deficytem budżetowym, który w 2010 r. wyniesie według prognoz KE aż 12 proc.

Nowym premierem Wielkiej Brytanii będzie lider torysów 43-letni David Cameron. Jego partia zwyciężyła w wyborach parlamentarnych tydzień temu, lecz nie zdobyła absolutnej większości w Izbie Gmin. Aby odsunąć od władzy laburzystów, rządzących na Wyspach od 13 lat, musiała porozumieć się z liberałami, którzy zajęli w wyborach trzecie miejsce. Ich przywódca Nick Clegg uzyskał w ramach ugody koalicyjnej tekę wicepremiera.

– Koalicja konserwatystów i liberałów to najlepszy wynik z perspektywy rynków finansowych – ocenił Philip Shaw, ekonomista w spółce Investec. Dotychczas inwestorzy obawiali się parlamentarnego pata, który mógłby uniemożliwić uporządkowanie finansów publicznych. W środę jednak na londyńskich rynkach nie było widać euforii: akcje i obligacje skarbowe wprawdzie drożały, lecz funt osłabiał się wobec dolara i euro.

Na stanowisku ministra finansów Alistaira Darlinga zastąpi 38-letni konserwatysta George Osborne. W ciągu 50 dni zamierza on przedstawić nowy budżet na bieżący rok fiskalny, odchudzony o 6 mld funtów (28,2 mld zł). Torysi i liberałowie uzgodnili również, że redukując deficyt budżetowy, w kolejnych latach skoncentrują się na cięciu wydatków, a nie podwyżkach podatków. Te ostatnie mogą nawet spadać: koalicja zamierza wycofać się z zapowiedzianej przez rząd Gordona Browna podwyżki składek na ubezpieczenia społeczne oraz zwiększyć ulgi podatkowe dla niższej i średniej warstwy społecznej. W planach jest też m.in. powołanie niezależnego Urzędu Odpowiedzialności Budżetowej oraz nowy podatek od banków.

Wyzwaniem dla gabinetu Camerona będzie też rosnąca stopa bezrobocia. Jak podał wczoraj brytyjski urząd statystyczny, w I kwartale wynosiła ona 8 proc., w porównaniu z 7,8 proc. w poprzednim kwartale. To najwyższy odczyt od 16 lat, lecz wciąż o 2 pkt proc. niższy niż w USA i strefie euro.