– Rekomendujemy przyjęcie Estonii do strefy euro od 1 stycznia 2011 roku – ogłosił Oli Rehn, unijny komisarz ds. gospodarczych i polityki pieniężnej. To jedyne państwo, które może dołączyć do eurolandu.
Polska na razie nie kwalifikuje się do strefy euro. Z raportu wynika, że nie spełniamy większości kryteriów. Mamy zbyt wysoki deficyt sektora finansów publicznych, inflację (w tym wypadku wartość referencyjna jest niska ze względu na ubiegłoroczną recesję w UE). Minimalnie przekroczone było kryterium długoterminowych stóp procentowych.
Polska nie spełnia też warunku tzw. zgodności prawnej, która obejmuje m.in. niezależność banku centralnego. Ani polska konstytucja, ani ustawa o NBP nie uwzględniają faktu, że NBP jest już członkiem Europejskiego Systemu Banków Centralnych. Nie jest w nich zapisane, że decyzje w zakresie polityki pieniężnej i kursowej będą podejmowane przez EBC, gdy Polska wejdzie do strefy euro.
Komisja ma zastrzeżenia do ustawowych gwarancji niezależności NBP i członków Rady Polityki Pieniężnej, w tym przesłanek do ich odwołania. Bruksela wytknęła nam te słabości już dwa lata temu, w poprzednim raporcie o konwergencji, ale nie zostały one naprawione w ostatnich nowelizacjach ustawy.
Na razie jedyny warunek, który spełniamy, to wielkość długu publicznego. W 2009 roku wyniósł on 51 proc. wobec dopuszczalnego dla strefy euro maksimum 60 proc. Prognozy wskazują jednak, że za rok możemy osiągnąć ten poziom. W przeszłości to kryterium nie było restrykcyjnie przestrzegane i wystarczyło zapewnienie kandydatów, że będą zmniejszać dług.