Żadna z branż finansowych, które w następstwie kryzysu czekają zaostrzone regulacje, nie przejdzie takiej rewolucji jak agencje ratingowe. Choć z różnych powodów, instytucje te popadły w niełaskę polityków zarówno w USA, jak i w Europie.
[srodtytul]Oceny powszechnie zawyżane [/srodtytul]
Trzy dominujące agencje ratingowe – Standard & Poor’s, Moody’s i Fitch – w Waszyngtonie krytykowane są przede wszystkim za to, że przed kryzysem wystawiały najwyższe oceny papierom dłużnym zabezpieczonym kredytami hipotecznymi. W 2008 r. aktywa te utraciły płynność, a ich ceny gwałtownie się załamały, co stało się główną przyczyną kłopotów banków.
Prokurator generalny stanu Nowy Jork Andrew Cuomo prowadzi śledztwo w sprawie podejrzeń, że emitenci tych papierów – chcąc uzyskać dla nich wyższe ratingi, a więc także i wyceny – taili kluczowe informacje na ich temat przed agencjami. One same także miały jednak powody, aby zawyżać oceny jakości aktywów: najczęściej opłacane były przez emitentów, a nie inwestorów. Ilustrują to zeznania byłego analityka Moody’s Erika Kolchinsky’ego, który pod koniec kwietnia powiedział stałej komisji śledczej Senatu, że został zwolniony z pracy za zbyt rygorystyczną analizę aktywów, przez co jego pracodawca tracił klientów.
[srodtytul]Szokujący konflikt interesów [/srodtytul]