Niemcy wystawiają rachunek za swoją hojną pomoc dla państw pogrążonych w kryzysie. Chcą, aby wszyscy bardziej zacisnęli pasa.
[srodtytul]Oszczędzać jak Niemcy[/srodtytul]
Wolfgang Schaueble, niemiecki minister finansów, przyjechał wczoraj do Brukseli na spotkanie ze swoimi kolegami z pozostałych państw strefy euro. Z ostatnich takich rozmów 9 maja zabrało go pogotowie, po tym jak organizm poruszającego się na wózku inwalidzkim ministra zareagował alergicznie na nowy lek. Niemcy są zdeterminowani: po zaakceptowaniu wartego 110 mld euro pakietu pomocowego dla Grecji, a następnie 750 mld euro dla ewentualnych następnych ofiar finansowego tsunami, wszyscy muszą zacząć oszczędzać.
Według niemieckich mediów rząd w Berlinie chce namówić innych, aby ostrożność fiskalna nie sprowadzała się do unijnego limitu deficytu finansów publicznych na poziomie 3 proc. produktu krajowego brutto, ale szła dalej – do docelowej likwidacji deficytu budżetowego. Zasada ta, znana pod niemiecką nazwą Schuldenbremse, czyli hamulec długu, ma być wprowadzona, z pewnymi wyjątkami, w Niemczech od 2016 r. Na forum unijnym Niemcy mają już poparcie Austrii. Ale na pewno protestować będą najbardziej zadłużone kraje Południa Europy.
[srodtytul]Więcej regulacji[/srodtytul]