Nawrót recesji niewykluczony

Z Erikiem Berglofem, głównym ekonomistą Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, rozmawia Grzegorz Siemionczyk

Publikacja: 29.05.2010 11:08

Nawrót recesji niewykluczony

Foto: Fotorzepa

[b]EBOR ostrzegł w niedawnym raporcie, że kryzys fiskalny w strefie euro może uderzyć w gospodarki Europy Środkowo-Wschodniej. Jak poważne jest to ryzyko?[/b]

Większość krajów tego regionu jest uzależniona od eksportu do strefy euro. Problemem dla nich jest wszystko, co osłabia popyt w eurolandzie. Od dłuższego czasu się niepokoiliśmy, że zaostrzanie polityki fiskalnej w zachodniej Europie w optymalnym dla niej momencie negatywnie wpłynie na kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Ten proces został przez ostatnie wydarzenia przyspieszony i nastąpił zbyt wcześnie dla krajów waszego regionu. Niewykluczone, że ponownie ogarnie go recesja, zwłaszcza że w niektórych państwach wciąż ona trwa.

[b]Czy dotyczy to również Polski, która w mniejszym niż sąsiedzi stopniu bazuje na eksporcie, a najbliższe stosunki handlowe utrzymuje z gospodarką niemiecką, której słabe euro pomaga? [/b]

Polska ma głęboki rynek wewnętrzny. To pomogło jej podczas kryzysu, który w dużej mierze był szokiem handlowym. Poza tym w fazę kryzysu wkraczała z relatywnie zdrowymi finansami publicznymi, co pozwalało zastosować bodźce fiskalne. Dziś ten drugi czynnik nie istnieje, bo pozycja fiskalna Polski jest dość napięta. Równocześnie w Niemczech zaciskanie pasa nie będzie tak silne, jak na innych rynkach.

[b]Czy kraje naszego regionu mogą w jakiś sposób bronić się przed tym zagrożeniem?[/b]

Niestety, nie. To typowy szok zewnętrzny, do którego trzeba się dostosować.

[b]Ostatnio powróciła koncepcja euroobligacji emitowanych przez Komisję Europejską. Zebrane w ten sposób fundusze miałyby być przekazywane krajom, które borykają się z wysokimi kosztami kredytowania na rynku. Istnieją obawy, że to zmniejszyłoby popyt na obligacje państw naszego regionu. Czy to byłby kolejny – oprócz spadku popytu na eksport – mechanizm transmisyjny, za pośrednictwem którego kryzys fiskalny w strefie euro zaszkodzi Europie Środkowo-Wschodniej?[/b]

Takie euroobligacje byłyby gwarantowane całym budżetem UE, mogłyby więc wypierać z rynku inne papiery. Trzeba jednak pamiętać, że rynek obligacji skarbowych już jest zatłoczony, więc tak czy inaczej trudniej jest dziś pozyskać na nim fundusze niż przed kryzysem. Poza tym ze względu na problemy w strefie euro wielu instytucjonalnych inwestorów odwraca się od wszystkich europejskich papierów skarbowych.

[b]Ekonomiści często jednak wskazują, że dług wielu krajów wschodzących jest dziś bardziej wiarygodny niż dojrzałych. Czy jest szansa, że z tego powodu także obligacje z Europy Środkowo-Wschodniej staną się z czasem bardziej pożądane przez inwestorów? [/b]

Nie jest to niemożliwe. Gdyby tak się stało, Polska byłaby jednym z najbardziej atrakcyjnych emitentów w regionie, obok Turcji i Rosji. Interesująca jest też koncepcja obligacji regionalnych. Została ona z sukcesem przetestowana w Azji. Jesteśmy jednak od tego dość daleko. Ramy takiego rozwiązania, np. kto miałby te papiery emitować, wymagają długiej dyskusji.

[b]Przed kryzysem jako największe zagrożenie dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej wskazywało się ich ogromny deficyt na rachunkach obrotów bieżących. Jak jest dzisiaj?[/b]

Recesja oczywiście zredukowała ten deficyt, a w wielu przypadkach przeszły one w nadwyżki. Dzisiaj więc nie jest to już zagrożenie.

[b]Czy problem został trwale rozwiązany?[/b]

Szczerze powiedziawszy, mam nadzieję, że nie. Ten region musi bowiem wciąż otrzymywać kapitał z zagranicy. Musi jednak podjąć działania, aby uodpornić się na szoki związane z gwałtownymi zwrotami strumienia kapitału. Jednym z punktów tego programu może być rozwój rynków kapitałowych w lokalnych walutach, aby umożliwić w nich długoterminowe finansowanie. Kolejnym punktem powinno być wypracowanie lepszych ram dla instytucji finansowych aktywnych w regionie. Wiele kapitału docierało za pośrednictwem zagranicznych banków, które nie były odpowiednio uregulowane i nadzorowane. To wymaga współpracy na poziomie UE.

[b]Estonia jest jedynym krajem z naszego regionu, który najprawdopodobniej przystąpi w przyszłym roku do strefy euro. Czy patrząc na politykę prowadzoną przez nią inne państwa mogą się czegoś nauczyć? Była ona kosztowna, sprowadzając na Estonię wyjątkowo głęboką recesję.[/b]

Estonia ma bardzo specyficzną historię transformacji. Jest to mały kraj, silnie zintegrowany z gospodarkami Finlandii i Szwecji, mający dość zdywersyfikowaną strukturę przemysłową. Podczas kryzysu prowadziła też – bez przymusu ze strony MFW – bardzo restrykcyjną politykę fiskalną. To było możliwe dzięki politycznemu konsensusowi, związanemu z wolą wprowadzenia euro.

[b]Czy inne kraje naszego regionu wciąż mają powody, żeby się spieszyć do strefy euro? Czy też kryzys fiskalny powinien im uświadomić, że klub ten wcale nie jest ostoją stabilności i bezpieczeństwa? [/b]

W państwach Europy Środkowo-Wschodniej widać postawę, że jeśli nie mogą przystąpić do strefy euro, bo nie spełniają kryteriów, to przestają tego chcieć. Ma to swoje korzyści. Zanim kolejny kraj regionu wstąpi do strefy euro minie cztery lub pięć lat. Ten czas pozwoli im się lepiej przygotować. Zbudowanie dobrze funkcjonującego lokalnego rynku kapitałowego, o czym wspominałem, to ważna część tych przygotowań.Wydaje mi się, że kandydaci do unii monetarnej uświadomili sobie, że przystąpienie do niej wiąże się też z kosztami, zwłaszcza w przypadku państw, które szybko się rozwijają. Z kolei ważną zaletą przynależności do strefy euro było dotąd to, że należało się zobowiązać do stabilnej polityki fiskalnej. Teraz ten mechanizm się zaciął i nie jest jasne, jakie reguły będą odtąd obowiązywały.

[b]Strefa euro znalazła się między młotem a kowadłem. Z jednej strony inwestorzy obawiają się o wypłacalność niektórych państw członkowskich, ale z drugiej drżą o konsekwencje programów oszczędnościowych, które grożą spowolnieniem tempa wzrostu gospodarczego. Jak można się wydostać z tej matni?[/b]

Kraje tego regionu stąpają po bardzo cienkiej linii. Muszą pokazać, że kondycja ich finansów publicznych jest stabilna. Jednocześnie, próbując ograniczyć wydatki i zwiększyć przychody, muszą uważać, aby nie podkopać potencjału wzrostowego gospodarek. Przykładowo, konsolidacja finansów publicznych nie może obejmować wydatków na edukację.

[b]Ekonomiści nie są jednomyślni, czy słabsze euro pomaga Europie czy jej szkodzi, wskazując na jej słabość. Jakie jest pana zdanie?[/b]

To różni się z kraju na kraj – niektóre państwa członkowskie będą w stanie lepiej wykorzystać deprecjację euro do poprawy swojej międzynarodowej konkurencyjności niż inne. Obecnie największym problemem jest zmienność kursów walutowych, bowiem utrudnia to przedsiębiorstwom prowadzenie działalności. Jeśli jednak chodzi o kurs euro wobec dolara, zarówno Europa jak i USA mogą funkcjonować przy jeszcze niższym jego poziomie.

[b]Jak pan ocenia podjęte dotychczas przez UE działania, aby zahamować kryzys fiskalny? Mam na myśli przede wszystkim pomoc dla Grecji, europejski mechanizm stabilizacyjny (EMS) oraz interwencję EBC.[/b]

Wątpię, aby znalazł się ktokolwiek, kto uznałby dotychczasowe działania za właściwe. Przede wszystkim ich podjęcie zajęło zbyt dużo czasu. Równocześnie ogłoszenie mechanizmu stabilizacyjnego, przywrócenie przez EBC niektórych linii kredytowych dla banków, to wszystko są wysiłki sensowne, choć nie rozwiązują zasadniczych problemów, a tylko kupują czas. Ostatecznie jednak będziemy potrzebowali jakiegoś silniejszego mechanizmu.

[b]Co ma pan na myśli? Kolejny – większy – pakiet unijnych gwarancji dla obligacji państw o wysokim deficycie budżetowym, podobny do EMS? [/b]

Ogłoszenie EMS to pierwszy krok, ale przecież wiele szczegółów nie jest jeszcze znanych. Potrzebny jest mechanizm, w którym będzie miejsce na transfery dla słabszych państw, ale obwarowane surowymi warunkami i wiążące się z większą kontrolą nad finansami publicznymi beneficjentów. W tym kontekście wydaje mi się, że korzystne jest zaangażowanie w strefie euro MFW,choć początkowo budziło to opory unijnych liderów. Instytucja ta ma bowiem duże doświadczenie w konstruowaniu programów stabilizacyjnych.

[b]Najbardziej kontrowersyjna okazała się decyzja EBC, aby skupować obligacje zagrożonych niewypłacalnością państw członkowskich. Krytyczne głosy pojawiły się nawet wśród członków rady zarządzającej banku, co podważa zaufanie do jego działań.[/b]

Uważam, że krytyka EBC jest nadmierna. Instytucja ta odegrała konstruktywną rolę w walce z kryzysem fiskalnym. Trzeba pamiętać, że tylko bank centralny mógł podjąć natychmiastowe i elastyczne działania, podczas gdy wdrożenie planów UE wymaga zawsze czasu.

[b]Wszystkie dotychczasowe działania UE były jednak tylko próbą uspokojenia rynków finansowych. Co Bruksela musi zrobić w dłuższej perspektywie, aby zagwarantować stabilność finansów publicznych państw członkowskich?[/b]

Wydaje mi się, że istnieje już zgoda co do niektórych potrzebnych procedur. Istnieje np. pomysł, aby budżety państw członkowskich były kontrolowane przez Ecofin (ministrów finansów wszystkich państw UE), aby gremium to musiało je zaopiniować, a być może nawet zaakceptować. Wciąż jednak pozostanie problem, co zrobić, jeśli dojdzie do nieporozumienia. Miękka władza może nie wystarczyć. Potrzebne będą kije i marchewki.

[b]Gdy w ubiegłym roku kryzys finansowy wydawał się wygasać, wielu ekonomistów ostrzegało, że to jeszcze nie koniec. Wskazywali, że po wszystkich pakietach ratunkowych dla banków oraz stymulowaniu gospodarek, problemy fiskalne są nieuchronne. Jaki będzie kolejny akt tego dramatu?[/b]

Kryzys fiskalny nie jest skutkiem pakietów ratunkowych i stymulacyjnych. Przynajmniej w połowie obecny deficyt to skutek recesji, która doprowadziła do spadku przychodów budżetowych i wzrostu wydatków, np. w związku z rosnącym bezrobociem. Gdy dodatkowo weźmie się pod uwagę różnice między rentownością obligacji a stopami wzrostu gospodarczego, recesja wyjaśnia 75 proc. obecnego deficytu budżetowego.

[b]Czy to oznacza, że w minionych dwóch latach należało zastosować jeszcze więcej keynesowskich bodźców gospodarczych? [/b]

Nie sądzę. Rządy i banki centralne nie mogą robić zbyt wiele, bo to może grozić inflacją. Patrząc z dzisiejszego punktu widzenia, podjęły adekwatne środki. Niektórym szokom gospodarczym, np. załamaniu eksportu, nie można się zresztą skutecznie przeciwstawić.

[b]Dziękuję za rozmowę. [/b]

Gospodarka światowa
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gospodarka światowa
Ropa znów stanieje. OPEC+ zwiększy wydobycie w czerwcu
Gospodarka światowa
Amerykański PKB spadł w pierwszym kwartale
Gospodarka światowa
Volkswagen odnotował 37-proc. spadek zysku w pierwszym kwartale
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Gospodarka światowa
PKB strefy euro wzrósł o 0,4 proc.
Gospodarka światowa
Chiny zniosły cło na amerykański surowiec. Ale nie chcą się przyznać