Trwający od poniedziałku strajk początkowo kierowców cystern, a potem już wszystkich kierowców ciężarówek i blokady dróg sparaliżowały kraj. We czwartek rano policja użyła gazu łzawiącego próbując zlikwidować blokady na drogach. Jeśli kierowcy nie przerwą protestu grozi im do 5 lat więzienia.
Według informacji federacji właścicieli stacji paliw zbiorniki są puste w 80 procentach greckich stacji benzynowych. Do tych, które jeszcze mają zapasy ustawiają się kilometrowe kolejki. W sklepach kończy się zaopatrzenie, półki zaczynają świecieć pustkami. W fabrykach nie ma surowców do produkcji, szpitalom zaczyna brakować farmaceutyków.
Kierowcy protestują przeciwko liberalizacji tego sektora, którą zaplanował rząd i uzgodnił z Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Transport lądowy był dotychczas w Grecji ściśle regulowany. Władze zamierzają teraz doprowadzić do jego otwarcia i wydać nowe licencje. Dotychczas taki dokument posiadało jedynie 30 tys. kierowców. Teraz nie mieliby już oni prawa handlować pozwoleniami na wykonywanie działalności gospodarczej. Dzisiaj mogą ją sprzedać za 150 tysięcy euro.
Transportowcy są oburzeni, uważają,że rząd ich chce okraść. — No to przyjdźcie i zabierzcie nam ciężarówki. Nie zamierzamy słuchać tego, co mówi minister finansów - mówił w BBC Spyros Kapetanios, jeden z przywódców strajkujących kierowców. To samo powtarzał inny kierowca, Leonidas, który razem z 300 kolegami zablokował trasy wylotowe z Aten. A Jeorjos Tzortzatos, szef greckiego związku transportowców powiedział,że wprawdzie nie jest zdecydowany, aby protestować nadal w takiej formie, jak to było do czwartku, ale kampania nieposłuszeństwa będzie bardzo dotkliwa dla władz. — Nie wiem jaka to będzie forma protestu. Dzisiaj jesteśmy żołnierzami państwa greckiego i zobaczymy jakie będą następne rozkazy - powiedział wywiadzie dla prywatnej stacji telewizyjnej Alter.
Zdaniem ekonomistów liberalizacja rynku transportowego w Grecji znacząco obniżyłaby koszty przewozów, co w efekcie dodałoby nawet 1 proc. PKB. Rząd grecki uzgodnił z MFW,że rynek transportu lądowego zostanie otwarty najpóźniej do września 2010. Nagrodą ma być uwolnienie kolejnej ( 9 mld euro) transzy wartego 110 mld euro pakietu pomocowego Unii Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Protest transportowców spowodował kolejną falę odwołanych rezerwacji w greckich hotelach. Turystów, którzy bardzo chętnie, mimo panującej tutaj drożyzny , odwiedzali Grecję poważnie wystraszyły już wcześniej strajki kontrolerów ruchu powietrznego i wstrzymanie żeglugi promowej. Wielu urlopowiczów spędziło długie godziny koczując na lotniskach i przystaniach promwych. Zrzeszenie agencji turystycznych w Grecji wydało wczoraj oświadczenie, w którym pisze: „ Grecka turystyka i ci, którzy znaleźli dzięki niej zatrudnienie nie są w stanie pracować pod presją terroru. Ani nasza gospodarka, ani nasz kraj nie mogą funkcjonować w takich warunkach” - czytamy. Na pocieszenie usłyszeli tylko,że kontrolerzy ruchu lotniczego zawiesili bezterminowo 24-godzinny strajk zaplanowany na najbliższą sobotę, 31 lipca.