Premier Jeorjos Papandreu podpisał rozporządzenie sankcjonujące rekwirowanie ciężarówek, których kierowcy odmawiają pracy.
Jednocześnie w stolicy rozpoczęły się rozmowy ostatniej szansy między strajkującymi i rządem. Jeszcze jednak zanim się rozpoczęły właściciele ciężarówek zapowiadali, że są gotowi oddać ciężarówki, ale cywilom, nie wojsku. Nie zgadzają się także na współpracę z rządem do czasu, kiedy nie powstanie porozumienie dotyczące liberalizacji rynku transportu lądowego na warunkach łagodniejszych, niż chce tego rząd. Wyników rozmów oczekiwano w południe, ale żaden komunikat nie został opublikowany.
Coraz większe kłopoty z zaopatrzeniem w paliwo mieli turyści, których aż 100 tysięcy każdego lata przyjeżdża prywatnymi samochodami do Grecji. Ambasador RP w Grecji, Michał Klinger ostrzega: jeśli ktoś nie musi jechać do Grecji autem, niech na razie zrezygnuje z tej podróży. Niestety ambasada nie jest im w stanie pomóc. Mogę tylko poradzić: zanim wjedziemy na terytorium Grecji, trzeba zatankować do pełna. Innej rady nie ma — mówi ambasador Klinger. Polski dyplomata dodał, że nie ma co liczyć na to, że normalnie będzie funkcjonował transport morski. — Promom też zaczyna brakować paliwa — dodał.
Pracownicy na bieżąco starali się monitorować sytuację i kierowali właścicieli pojazdów do tych stacji, w których jeszcze były otwarte. Benzyna jednak jest racjonowana, do baku można wlać nie więcej, niż za równowartość 20 euro, czyli 12-13 litrów paliwa.
— Codziennie odbieramy po kilkanaście telefonów od turystów, którym skończyło się paliwoKonsulat węgierski radził Węgrom, których zastał w Grecji paliwowy kryzys, aby przesiedli się na samolot, albo poczekali na zakończenie protestu. —Jesteśmy bezradni, nawet konsulat nie może pomóc w zdobyciu beznyny — mówił węgierski konsul, Tibor Kaizinger. Jego zdaniem strajk powinen zakończyć się w najbliższych dniach, tyle że musi jeszcze potrwać, zanim sytuacja powróci do normy. — Ale nikt nie znalazł się z powodu strajku w niebezpiecznej sytuacji — uspokajał węgierski konsul.