Spowolnienie wzrostu spowodowały przede wszystkim większy import i słabnące wydatki konsumpcyjne. Natomiast przyczyniły się do wzrostu większe nakłady inwestycyjne spółek.
W drugim kwartale były one o 22 proc. większe niż w takim samym okresie przed rokiem, po wzroście o 12 proc. w pierwszym kwartale. I to był właściwie jedyny składnik PKB wykazujący ciągły wzrost w tym roku. Dobrze rysują się też perspektywy w tym sektorze, bo zamówienia na dobra inwestycyjne w I kw. wzrosły o 15 proc., a w drugim o 25 proc.
Wydatki konsumpcyjne w II kw. wzrosły o 1,6 proc. w porównaniu z 1,9 proc. w poprzednich trzech miesiącach. Na znaczące zwiększenie wydatków konsumpcyjnych nie ma co liczyć, dopóki nie poprawi się sytuacja na rynku pracy, a w czerwcu ponownie spadła liczba etatów. Wciąż nie widać też poprawy na rynku nieruchomości, co w sumie spowodowało w lipcu spadek indeksu zaufania konsumentów do poziomu najniższego od pięciu miesięcy.
Wyniki handlu zagranicznego pogorszyły się, bo import był coraz większy od eksportu. W I kwartale deficyt w handlu z zagranicą wynosił średnio miesięcznie 42,3 mld USD, a w kwietniu i maju ta miesięczna średnia wzrosła do 45,1 mld USD. Danych za czerwiec jeszcze nie ma. Nie ma tez jeszcze pełnych informacji o zapasach. Dlatego piątkowy raport Departamentu Handlu jest wstępnym szacunkiem stanu amerykańskiej gospodarki w minionym kwartale, a następne, już bardziej szczegółowe, będą publikowane w sierpniu i we wrześniu.