Spowolnienie wzrostu spowodowały przede wszystkim większy import i słabnące wydatki konsumpcyjne. Natomiast przyczyniły się do wzrostu na nakłady inwestycyjne spółek, które zwyżkowały najbardziej od 1997 r.
W drugim kwartale były one o 22 proc. większe niż w takim samym okresie przed rokiem, po wzroście o 12 proc. w pierwszym kwartale. I to był właściwie jedyny składnik PKB wykazujący ciągły wzrost w tym roku. Dobrze rysują się też perspektywy, bo zamówienia na dobra inwestycyjne w I kw. wzrosły o 15 proc., a w drugim o 25 proc.
Wydatki konsumpcyjne, stanowiące około 70 proc. amerykańskiej gospodarki, w II kw. wzrosły o 1,6 proc. w porównaniu z 1,9 proc. w poprzednich trzech miesiącach. Na znaczące zwiększenie wydatków konsumpcyjnych nie ma co liczyć, dopóki nie poprawi się sytuacja na rynku pracy, a w czerwcu ponownie spadła liczba etatów. Wciąż nie widać też poprawy na rynku nieruchomości, co w sumie spowodowało w lipcu spadek indeksu zaufania konsumentów do poziomu najniższego od pięciu miesięcy.
Wyniki handlu zagranicznego pogorszyły się, bo import wzrósł o 29 proc., a eksport jedynie o 10 proc. W rezultacie deficyt handlowy USA zwiększył się prawdopodobnie do 425,9 mld USD z 338,4 mld USD w I kwartale. Tak duży deficyt zmniejszył PKB o 2,8 pkt proc., najbardziej od 1982 r. Jednak ostatecznych danych za czerwiec jeszcze nie ma. Nie ma też jeszcze pełnych informacji o zapasach. Dlatego piątkowy raport Departamentu Handlu jest wstępnym szacunkiem stanu amerykańskiej gospodarki w minionym kwartale, a następne, już bardziej szczegółowe, będą publikowane w sierpniu i we wrześniu.
Na razie wynik II kw. jest gorszy od przewidywanego przez ekonomistów. Mediana ich prognoz wynosiła 2,6 proc. Natomiast o wiele szybciej niż dotychczas podawano, rozwijała się amerykańska gospodarka w I kwartale. Czerwcowy raport wykazał wzrost PKB o 2,7 proc., a piątkowy aż o 1 pkt proc. większy. Tak znaczącą rewizję spowodował nieoczekiwanie duży wzrost zapasów.