Wielu inwestorów wybiera obecnie te ryzykowne – a co za tym idzie, także wysoko oprocentowane – papiery jako alternatywę dla akcji lub obligacji skarbowych.
Spółki o ratingu niższym od inwestycyjnego sprzedały w zeszłym tygodniu obligacje „śmieciowe” (junk bonds) o wartości 14,3 mld USD, bijąc poprzedni rekord z marca, kiedy wartość emisji wynosiła nieco poniżej 14 mld USD – wynika z danych agencji Thomson Reuters. Od początku roku wartość nowo wyemitowanego śmieciowego długu wynosi już 170 mld USD. Wygląda na to, że łatwo zostanie pobity rekord z 2006 r., czyli 185,4 mld USD.
Martin Fridson, strateg ds. obligacji z BNP Paribas Asset Management, tłumaczy na łamach „Financial Times”, że na rynek śmieciowego długu trafiają pieniądze, które przy lepszych perspektywach gospodarczych zasilałyby rynek akcji. Inwestorzy wierzą bowiem, że ryzykowne obligacje dadzą zarobić, nawet jeśli zyski spółek przestaną już rosnąć i pozostaną na stałym poziomie. – Dla porównania – akcje nie mogą iść w górę w takich warunkach. Musiałyby się bowiem zwiększać wskaźniki cena/zysk, co wydaje się mało prawdopodobne – podkreśla Fridson.
Na rynek obligacji śmieciowych kierują się także gracze, którzy szacują, że został już wykorzystany potencjał wzrostu wartości obligacji skarbowych. W USA rządowe papiery były wyceniane w minionym tygodniu najwyżej od kilkunastu miesięcy.