Środowe spadki były w dużej mierze reakcją inwestorów na przemówienie japońskiego premiera Shinzo Abe poświęcone strukturalnym reformom   gospodarczym.

Plan strukturalnych reform, nazywany  trzecią strzałą wzrostu ( pierwszą „strzałą"  jest fiskalny pakiet stymulacyjny, drugą działania Banku Japonii wymierzone w deflację) był wyczekiwany od wielu tygodni przez inwestorów. I raczej ich rozczarował. Abe zapowiedział m.in. podwyższanie dochodów Japończyków o 3 proc. rocznie w ciągu 10 lat, stworzenie specjalnych stref mających przyciągać inwestycje oraz liberalizację rynku energii elektrycznej. To wszystko pojawiało się już jednak wcześniej w prasowych przeciekach. Analitycy wypominają Abe, że nie  przedstawił planu reform rynku pracy, zmian podatkowych ani działań mających skłonić państwowe fundusze  emerytalne do większych zakupów akcji. – Nie było w jego przemówieniu nic przełomowego. Rządowe zapowiedzi przyspieszenia wzrostu gospodarczego słyszymy już od jakiegoś czasu – twierdzi Stan Shamu, strateg w firmie IG Markets.

Czy można się więc spodziewać dalszej przeceny na tokijskiej giełdzie? – Nikkei mógł osiągnąć w maju swój szczyt. Abenomika, czyli polityka gospodarcza rządu Abe, doprowadziła do niezłej hossy w pierwszej połowie roku. Jeśli  nie usłyszymy teraz o nowych pomysłach rządu, euforia wokół Abenomiki będzie już za nami. Nie spodziewam się załamania na tokijskiej giełdzie, ale  Nikkei będzie trudno wrócić  na poziomy osiągnięte dwa tygodnie temu – wskazuje  Takuji Okubo, główny ekonomista w firmie Japan Macro Advisors.

– Plany premiera Abe muszą zacząć być wdrażane. To stanie się w ciągu kilku tygodni i wówczas rynki będą miały wyraźniejszy drogowskaz. Musi jednak minąć dużo czasu zanim reformy zaczną przynosić efekty – uważa Nick Maroutsos,  dyrektor zarządzający firmy Kapstream Capital.