Tempo rozwoju azjatyckich gospodarek wciąż w dużym stopniu uzależnione jest od popytu w USA i w Europie. Tak będzie, dopóki nie zaczną owocować wysiłki Grupy 20,, zmierzające do takiego zrównoważenia światowej gospodarki, by tempo wzrostu Azji bardziej zależało od jej wewnętrznej konsumpcji. W 2010 r. z Azji pochodziło ponad 35 proc. światowego eksportu, podczas gdy na początku stulecia stanowił on jedynie jedną czwartą – według danych MFW.
Deprecjacja dolara wydaje się przesądzona, bo agencje ratingowe ostrzegły, że w najbliższym czasie obniżą ocenę wiarygodności kredytowej USA, bez względu na to, czy Kongres uchwali podniesienie poziomu dopuszczalnego deficytu. Chodzi bowiem o brak rzetelnego programu radykalnego zmniejszenia zadłużenia.
– Jeśli rating USA zostanie obniżony do AA, to wzrosną tam koszty obsługi długu, a to jeszcze bardziej osłabi dolara i spowoduje wymierne straty finansowe w rozwijających się krajach Azji, również w Chinach, bo spadnie wartość posiadanych przez nie amerykańskich obligacji skarbowych – powiedział Iwan J. Azis, szef Biura Regionalnej Integracji Gospodarczej ADB. Sytuacja azjatyckich eksporterów staje się tym trudniejsza, że tamtejsze banki centralne, nie zważając na pogarszanie się światowej koniunktury, systematycznie podnoszą stopy procentowe, zmuszone do tego rosnącą inflacją.
Perspektywy azjatyckiego wzrostu pogarsza też duża zmienność na rynkach finansowych, co ogranicza napływ kapitałów do tamtejszych gospodarek, a z giełd akcji na całym świecie od początku maja wyparowały 2 bln USD. Popyt na azjatyckie towary i tak spada już w wyniku kryzysu zadłużeniowego w strefie euro i dużego bezrobocia w USA.
Gospodarki azjatyckie w 2010 r. i w pierwszej połowie bieżącego roku rozwijały się szybciej niż reszta świata, ale różnica ta obecnie znacznie zmalała, przede wszystkim za sprawą wysokiej inflacji, ale także pogarszających się warunków w międzynarodowym handlu – konkluduje ADB.