Choć pełni on głównie funkcje ceremonialne i nie ma wpływu na unijną politykę, jego słowa są dowodem na to, jak silny jest w Niemczech sprzeciw wobec tego programu. Już wcześniej krytykowali go m.in. dwaj niemieccy członkowie Rady Zarządzającej EBC.
Frankfurcka instytucja rozpoczęła skup obligacji skarbowych Grecji, Portugalii i Irlandii w maju 2010 r. i prowadziła go do marca. Na początku sierpnia zdecydowała się jednak wznowić program, obejmując nim dodatkowo papiery dłużne Hiszpanii i Włoch. Miało to na celu obniżenie ich rentowności (porusza się odwrotnie do cen), która skoczyła w górę w związku z obawami, że państwa te mogą ugiąć się pod ciężarem swoich długów.
– Uważam, że legalność masowego skupu obligacji poszczególnych państw przez EBC jest wątpliwa – powiedział Wulff na konferencji ekonomicznej w Lindau. Wskazał na art. 123 traktatu o funkcjonowaniu UE, który zakazuje EBC kupowania obligacji bezpośrednio od rządów. Frankfurcka instytucja teoretycznie tego zapisu nie łamie, bo transakcji dokonuje na rynku wtórnym. – Ten zakaz ma sens tylko wtedy, gdy nie można go obejść przez zakupy na rynku wtórnym – zauważył jednak niemiecki prezydent. Dodał, że zakupy długu na rynku wtórnym są dla EBC droższe niż nielegalne zakupy na rynku pierwotnym. – To okazja dla uczestników rynków na zarobek bez ryzyka – powiedział.
Inne zarzuty pod adresem EBC stawia niemiecki bank centralny. W poniedziałek ocenił, że skup obligacji skarbowych osłabia motywację rządów, aby wprowadzić agresywne programy oszczędnościowe.
Wczoraj, mimo popytu ze strony EBC, rentowność obligacji państw z obrzeży strefy euro rosła. W wypadku dwuletnich papierów greckich sięgnęła najwyższego w historii poziomu 44 procent. Także rentowność greckich 10-latek zbliżała się do rekordu z połowy lipca (18,2 proc.), kiedy to unijni liderzy przyznali rządowi w Atenach drugi pakiet pomocowy. – Inwestorzy mają obawy, że nie wejdzie on w życie. Zablokować mogą go Finowie – ocenił Christoph Rieger, strateg rynku długu w Commerzbanku.