Firmy handlujące akcjami za pomocą systemów komputerowych znalazły się pod lupą regulatorów po krachu z 6 maja ubiegłego roku, kiedy w USA z rynku błyskawicznie wyparowały 862 miliardy dolarów.

Specjaliści zwracają uwagę, że nawet małe zmiany w handlu komputerowym dokonane w  specyficznych okolicznościach mogą wywołać poważniejsze konsekwencje, z bankructwami włącznie. Udział automatycznych systemów w handlu akcjami na giełdach europejskich w tym roku sięgał nawet 38 proc. wobec 29 proc. w 2009 roku – wynika z analiz nowojorskiej firmy Tabb Group. W Stanach Zjednoczonych w tym roku udział ten zmniejszył się z 61 proc. dwa lata temu do 53 proc. Jedna z analiz podkreśla, że handel za pomocą komputerów sprawił, iż zmniejszyły się koszty klientów detalicznych i instytucjonalnych oraz wzrosła jakość transakcji mierzona różnicą między najwyższą ceną, po jakiej ktoś chce kupić akcje i najniższą ceną sprzedaży. Równocześnie jednak szybki handel może powodować okresowy brak płynności.

W ciągu najbliższych 10 lat, zdaniem specjalistów, dramatycznie może się zmniejszyć liczba osób zaangażowanych w operacje na rynkach finansowych, gdyż ludzie w konkurencji z maszynami są skazani na porażkę.