Obliczany przez Bank of America-Merrill Lynch indeks, mierzący całkowitą stopę zwrotu z inwestycji w papiery o co najmniej dziesięcioletnim terminie zapadalności, od początku roku zyskał 28 proc. To o kilka punktów procentowych więcej niż w całym 2008 r., gdy inwestorzy w pogoni za bezpieczeństwem masowo kupowali amerykańskie obligacje, windując ich ceny. Takiej hossy na rynku amerykańskiego długu nie było już od 1995 r., gdy indeks BofA-ML zyskał niemal 31 proc.

Prawie cały tegoroczny wzrost tego wskaźnika przypadł na drugą połowę roku. To wówczas skończyła się druga runda ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej, czyli skupu przez Fed obligacji za dodrukowane pieniądze, a zaczęły się spekulacje na temat trzeciej rundy tego programu. Ostatecznie Fed ogłosił we wrześniu tzw. operację twist, polegającą na sprzedaży krótkoterminowych obligacji z jego portfela i zakupie w zamian papierów długoterminowych. W efekcie rentowność (porusza się odwrotnie do cen) tych ostatnich gwałtownie spadła. W przypadku dziesięciolatek oscyluje ona obecnie wokół 1,8 proc., podczas gdy na początku roku ankietowani przez Agencję Bloomberga analitycy prognozowali średnio, że na koniec III kwartału będzie to 3,6 proc. Rentowność 30-latek to dziś około 2,9 proc.

Ale cenom obligacji sprzyja również spowolnienie gospodarcze w USA oraz kryzys fiskalny w strefie euro, który popycha inwestorów ku bezpiecznym aktywom. – Ucieczka ku bezpieczeństwu jest wyraźna. Bardzo skromne tempo wzrostu gospodarczego, niska inflacja oraz deklaracje Fedu, że będzie długotrwale utrzymywał stopy procentowe na niskim poziomie, będą nadal wspierały ceny obligacji – przyznał Wan- Chong Kung, zarządzający funduszami Nuveen Asset Management.