Spadło ryzyko recesji, ale kryzys w strefie euro wciąż straszy

Japonii może grozić obniżka ratingu, Portugalia zdegradowana do poziomu śmieciowego, a Merkel i Sarkozy znowu rozczarowali inwestorów

Aktualizacja: 24.02.2017 03:18 Publikacja: 25.11.2011 00:19

Portugalski centroprawicowy rząd premiera Pedro Passosa Coelho jest chwalony przez Brukselę za cięci

Portugalski centroprawicowy rząd premiera Pedro Passosa Coelho jest chwalony przez Brukselę za cięcia budżetowe. Agencjom ratingowym to jednak nie wystarczy.

Foto: Bloomberg

Agencja Fitch obniżyła rating Portugalii z  BBB- do BB+ z perspektywą negatywną, czyli do poziomu śmieciowego. Nie jest to dużym zaskoczeniem, gdyż Moody's podjęła taką decyzję już latem. Jedynie agencja Standard & Poor's utrzymuje rating tego eurobankruta na najniższym inwestycyjnym poziomie BBB-.

Uzasadnieniem dla cięcia oceny kredytowej jest kiepski stan portugalskich finansów publicznych. Co prawda rząd Pedro Passosa Coelho jest chwalony przez Brukselę za cięcia, ale analitycy uważają, że może mu się nie udać obniżyć deficytu finansów publicznych z zaplanowanych na ten rok 5,9?proc. PKB do 4,5 proc. PKB w 2012 r. Dług publiczny przekroczy w tym roku 100 proc. PKB, a gospodarka skurczy się w 2012 r. prawdopodobnie o?3?proc. Rynek i tak traktuje kraj niemal jak bankruta. W czwartek rentowność portugalskich dziesięciolatek skoczyła do prawie 11,5 proc.

Niemcy zaskakują

Kłopoty Portugalii nie zrobiły większego wrażenia na rynkach. W czwartek od rana europejskie indeksy umiarkowanie rosły.

Inwestorów ucieszył poranny, lepszy od prognoz odczyt indeksu Ifo mierzącego nastroje niemieckich przedsiębiorców. Niespodziewanie wzrósł on ze 106,4 pkt w październiku do 106,6 pkt w listopadzie. Była to pierwsza zwyżka od pięciu miesięcy. Dobre wrażenie zrobił też drugi odczyt danych o niemieckim PKB w III kwartale. Potwierdził on wzrost o 0,5?proc. (licząc kwartał do kwartału).

– Recesja jest obecnie mało?prawdopodobna, gdyż warunki w przemyśle są stosunkowo dobre, a księgi zamówień?zapełnione – twierdzi Hans-Peter Keitel, szef BDI, federacji niemieckich przemysłowców.

– Wciąż mamy jasne punkty w szarym obrazie kryzysu. Dane wskazują, że nie będziemy mieli do czynienia z nagłym załamaniem w największej gospodarce Europy – mówi Annalisa Piazza, strateg z londyńskiej Newedge Group.

Dług mniej atrakcyjny

Sytuacja w strefie euro jest jednak wciąż bardzo napięta. Kiepska aukcja niemieckiego długu ze środy pokazała, że nawet Berlin nie jest odporny na  kryzys. Rentowność niemieckich obligacji dziesięcioletnich sięgała w czwartek po południu 2, 2 proc. i po raz pierwszy od maja 2009 r. była wyższa niż rentowność takich samych papierów brytyjskich.

Kryzys w strefie euro wyraźnie sprawia, że Niemcy zaczynają być gorzej postrzegane przez inwestorów. Według danych firmy Depositary Trust &?Clearing Corp. liczba niemieckich obligacji rządowych ubezpieczonych za pomocą CDS wzrosła przez ostatnie 12?miesięcy o 40 proc., do rekordowych 19,9 mld USD. Koszt niemieckich CDS wynosił wczoraj 106,5 pkt bazowych. Spośród państw z najwyższymi ratingami AAA jedynie CDS dla Francji, Austrii, Holandii i Danii są droższe.

– Niemcy mają prosty wybór – albo zaczną tworzyć coś w rodzaju unii fiskalnej, a więc wezmą odpowiedzialność za długi innych państw, albo Unia Europejska imploduje. Każda alternatywa jest dla nich zła

– uważa Garry Jenkins, strateg z Evolution Securities.

Analitycy Credit Suisse ostrzegają, że do połowy stycznia kraje strefy euro muszą porozumieć się co do zacieśnienia integracji politycznej i fiskalnej. Inaczej rentowność włoskich i hiszpańskich dziesięciolatek przekroczy 9 proc., a francuskich 5 proc.

Działania polityków są na  razie mało zdecydowane. Kanclerz RFN Angela Merkel spotkała się wczoraj w Strasburgu z francuskim prezydentem Nicolasem Sarkozym i włoskim premierem Mario Montim i rozmawiała z nimi o walce z kryzysem w strefie euro. Ustalono jedynie, że w nadchodzących dniach zostaną przedstawione konkretne propozycje zmiany unijnych traktatów mające prowadzić do zacieśnienia kontroli nad budżetem państw eurolandu. Merkel i Sarkozy zadeklarowali też, że nie będą w żaden sposób wpływali na Europejski Bank Centralny w sprawie walki z kryzysem.

To spotkanie rozczarowało rynki. Europejskie giełdy znalazły się po nim na minusach, a rentowność włoskich dziesięciolatek przekroczyła 7 proc.

[email protected]

Konrada Beckera, analityka Merck Finck & co. w Monachium

Niemcy są ciągle bezpieczne

Czy Niemcy tracą status bezpiecznej przystani inwestycyjnej?

Bezpieczna przystań to pojęcie bardzo relatywne. Trudno więc mówić, że Niemcy tracą ten status, gdyż w tym samym czasie pogarsza się również sytuacja innych bezpiecznych przystani.

Rentowność niemieckich obligacji dziesięcioletnich w nadchodzących miesiącach nie spadnie pewnie poniżej 2?proc., ale trudno sobie wyobrazić, by skoczyła do 6 czy 7?proc. Inwestorzy nagle przecież nie przestaną kupować niemieckich obligacji, a Niemcy pozostaną bezpieczną przystanią, choć będą płacić za utrzymanie tego statusu nieco więcej.

Rynki w czwartek zdawały się już nie pamiętać o kiepskiej aukcji niemieckiego długu. Ucieszył je za to dobry odczyt indeksu Ifo. Czy możemy się spodziewać dłuższego uspokojenia?

Nie. Potrzeba dużo więcej pozytywnych danych, aby rynek się uspokoił. Odczyt Ifo za jeden miesiąc to zbyt mało, a sytuacja może się jeszcze zmienić. Wciąż nie wiemy, jak pogarszający się kryzys w strefie euro może wpłynąć w nadchodzących miesiącach na nastroje przedsiębiorców.

Czy możemy się spodziewać, że w kolejnych miesiącach unijni politycy wykonają kolejne kroki prowadzące do pogłębienia integracji fiskalnej w strefie euro?

Nikt tego obecnie nie wie. Nie wykluczam jednak, że gdy presja rynków się zwiększy, gdy kolejne kraje będą musiały się zmierzyć ze znacznym wzrostem kosztów rynkowego finansowania, opór kanclerz Angeli Merkel przed emisją euroobligacji może się zmniejszyć. A nawet zniknąć. Widzieliśmy już wielokrotnie, jak w czasie kryzysu niemiecki rząd kategorycznie zajmował negatywne stanowisko wobec wielu rozwiązań, a potem, gdy presja rynków wzrastała, zmieniał zdanie i godził się na te rozwiązania. Możliwe nawet, że EBC zgodzi się mocniej interweniować na rynku długu. Ale może się to okazać niepotrzebne.

Alessandro Giansantiego, Analityka ING w Amsterdamie

Unia fiskalna jedynym ratunkiem dla Europy

Czy inwestorzy odwrócą się wkrótce od Niemiec?

To za daleko idące stwierdzenie. Kiepska aukcja niemieckich obligacji była w dużej mierze wynikiem tego, że ceny tego długu są zbyt wysokie. Mamy też do czynienia ze wzrostem zmienności na rynku. Wciąż jednak rentowność niemieckich obligacji jest bardzo niska.

Czy europejscy politycy w nadchodzących miesiącach podejmą decyzje, które zbliżą nas do powstania unii fiskalnej?w strefie euro i emisji euroobligacji?

Myślę, że tak. Już zresztą mamy zalążki unii fiskalnej. Państwa Południa: Grecja, Włochy i Portugalia, na bieżąco konsultują z Komisją Europejską i Międzynarodowym Funduszem Walutowym swoje decyzje budżetowe. Będziemy mieli do czynienia ze zwiększeniem przez Brukselę kontroli nad budżetem całej strefy euro. Później dojdzie do emisji euroobligacji. Tylko w ten sposób można ożywić i uchronić przed upadkiem Unię Europejską.

Część inwestorów boi się jednak, że emisja euroobligacji uderzyłaby w finanse publiczne Niemiec oraz takich państw, jak Holandia czy Estonia, które trzymają się zasad dyscypliny fiskalnej...

Euroobligacje wspólne dla całej strefy euro doprowadziłyby pewnie do wzrostu kosztów finansowania dla tych krajów, ale muszą one go zaakceptować, jeśli chcą przetrwania strefy euro. Państwa takie jak Włochy czy Hiszpania nie mogą przecież wytrzymać długotrwałej presji rynków, a euroobligacje przyniosłyby im ulgę. Kraje te są ważnymi partnerami handlowymi Niemiec. Załamanie gospodarcze u nich uderzyłoby w całą strefę euro i w niemiecki eksport. Lepiej więc zgodzić się na euroobligacje, niż ponosić koszty eskalacji kryzysu. Poza tym państwa takie jak Holandia czy Niemcy mogą zbierać obecnie pieniądze z rynku bardzo niskim kosztem. Jeśli wzrósłby on nieco, ich gospodarki bez problemu wytrzymałyby ten ciężar.

Euroobligacje –?zgody brak

Francuski prezydent Nicolas Sarkozy nie zdołał przekonać na spotkaniu w Strasburgu niemieckiej kanclerz Angeli Merkel do pomysłu emisji obligacji wspólnych dla całej?strefy euro (tzw. euroobligacji). – Nie są one potrzebne i nie przywrócą zaufania inwestorów – twierdzi Merkel. Jednakże dziennik „Bild" podaje, powołując się na swoich informatorów, że maleje opór polityków rządzącej Niemcami koalicji CDU/CSU–FPD przed euroobligacjami. Niemieccy decydenci mogą być w ostateczności skłonni do zaakceptowania tego pomysłu. Niewykluczone, że potraktują go jako możliwe ustępstwo w negocjacjach dotyczących zacieśnienia kontroli nad budżetami państw członkowskich strefy euro. Agencja Reutera donosiła w zeszłym tygodniu, powołując się na anonimowych doradców Merkel, że Niemcy zgodzą się na „śmielsze rozwiązania" w walce z kryzysem zadłużeniowym, jeśli inne państwa strefy euro zaakceptują w zamian większe wyrzeczenia fiskalne. Oficjalnie wszelkie doniesienia tego typu są jednak dementowane. – Euroobligacje to socjalizm w stopach procentowych, a socjalizm jest zawsze złym rozwiązaniem – mówi Rainer Bruederle, szef klubu parlamentarnego współrządzącej RFN liberalnej partii FDP.

Gospodarka światowa
EBC skazany na kolejne cięcia stóp
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka światowa
EBC znów obciął stopę depozytową o 25 pb. Nowe prognozy wzrostu PKB
Gospodarka światowa
Szwajcarski bank centralny mocno tnie stopy
Gospodarka światowa
Zielone światło do cięcia stóp
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka światowa
Inflacja w USA zgodna z prognozami, Fed może ciąć stopy
Gospodarka światowa
Rządy Trumpa zaowocują wysypem amerykańskich fuzji i przejęć?