Ekonomiści szacowali, że w lutym wartość niemieckiego eksportu zmniejszyła się o 1,2 proc. miesiąc do miesiąca, po zwyżce o 3,4 proc. w styczniu. Tymczasem eksport zwiększył się – po korekcie o czynniki sezonowe – o 1,6 proc. (7 proc. w ujęciu rok do roku).
– Aktywność w światowej gospodarce znów się poprawiła, a konkurencyjne Niemcy będą zbierały tego owoce – oceniła ekonomistka Commerzbanku Ulrike Rondorf. To powinno złagodzić wpływ kryzysu fiskalnego w strefie euro na nadreńską gospodarkę. – Napędu dla niemieckiej machiny eksportowej dostarczają dziś kraje spoza eurolandu: USA, Wielka Brytania i Chiny – przyznał Carsten Brzeski, ekonomista z banku ING. Podczas gdy w krajach strefy euro niemieccy producenci zwiększyli w lutym sprzedaż o 3,3 proc., to w pozostałych krajach UE o 9,7 proc., a poza Europą o 13,4 proc.
Pomimo wzrostu eksportu, nadwyżka handlowa Niemiec stopniała w lutym z 15,1 mld euro do 13,6 mld euro, bo import zwiększył się jeszcze bardziej: o 3,9 proc. miesiąc do miesiąca (5,2 proc. rok do roku). Sugeruje to, że niemieccy konsumenci są w dobrych nastrojach, co dobrze rokuje największej gospodarce Europy.
Tym bardziej że marzec mógł być dla niemieckich eksporterów słabszy. Wskazują na to dane o dynamice międzynarodowej wymiany handlowej Chin. Tamtejszy import w minionym miesiącu zwiększył się o 5,3 proc. rok do roku, podczas gdy ekonomiści spodziewali się zwyżki o 9 proc. Eksport wzrósł o 8,9 proc., także przebijając prognozy. W efekcie Państwo Środka odnotowało niemal 5,4 mld USD nadwyżki handlowej, podczas gdy ekonomiści spodziewali się deficytu na poziomie 3,2 mld USD.
– Niemrawe tempo wzrostu importu wskazuje na słabnięcie wewnętrznego popytu konsumpcyjnego i inwestycyjnego – ocenił Chang Jian, ekonomista z hongkońskiego oddziału Barclays Capital. To powinno zaniepokoić władze w Pekinie, które dążą do tego, aby motorem chińskiej gospodarki stał się popyt wewnętrzny, a nie eksport. – Spowolnienie na wewnętrznym rynku jest łagodne, ale i tak można oczekiwać, że władze je zastopują działaniami stymulacyjnymi – powiedział Mark Williams, główny ekonomista ds. Azji w Capital Economics.