Szwajcarska waluta jest pod presją, gdyż jej kupnem jest zainteresowanych wielu inwestorów zagranicznych traktujących kraj Helwetów jako bezpieczną przystań w niespokojnych czasach. Narodowy Bank Szwajcarii nie chce dopuścić do nadmiernego umocnienia franka, gdyż utrudniłoby to życie tamtejszym eksporterom.
Sukces Szwajcarów chce powtórzyć nowy premier Japonii Shinzo Abe. Zachęca on bank centralny, czyli Bank Japonii (BoJ) do bardziej agresywnego wspierania gospodarki i stymulowania inflacji. Jego apel okazał się skuteczny, gdyż kurs jena wobec dolara spadł o 10 proc., co ucieszyło gigantów przemysłowych z Kraju Kwitnącej Wiśni mocno osadzonych na rynkach zagranicznych. Przychody takich potentatów jak Toyota, Honda czy Sony uzyskane za granicą będą wyższe w przeliczeniu na słabszą walutę krajową.
W tej wojnie na kursy walut kluczową role odgrywa retoryka, czyli werbalna interwencja. Royal Bank of Canada opracował specjalny indeks mierzący jej intensywność. Wskaźnik ten pokazuje, że od czerwca 2010 r. nasiliła się ona czterokrotnie.
Wojna ta wybuchła wówczas, kiedy kraje wschodzące wystąpiły z otwartą krytyką polityki pieniężnej krajów zachodnich. Szef Banku Anglii Mervyn King i prezes kanadyjskiego banku centralnego Mark Carney, który za kilka miesięcy zastąpi Kinga na jego stanowisku wyrażali obawy przed sterowaniem kursami walut. Taro Abe, minister finansów Japonii odparował wówczas, że nie mają prawa pouczać jego kraju w jaki sposób ma kształtować poziom kursu jena.
- Jeśli przyjrzeć się temu jak często banki centralne mówią o kursach walut staje się jasne, iż kwestia ta staje na porządku dnia, przynajmniej werbalnie - ocenia Adam Cole, globalny strateg walutowy Royal Bank of Canada pracujący w Londynie. Nie ma on wątpliwości, że kursy wymiany walut odgrywają coraz większą rolę w polityce banków centralnych.