Dobra koniunktura utrzymała się też w środę. To m.in. efekt dobrych wiadomości z gospodarki eurolandu i... rozczarowujących wieści zza oceanu.

Gdy zamykaliśmy to wydanie „Parkietu", paneuropejski indeks Stoxx 600 zwyżkował o 1,8 proc. Od wtorku zyskał ponad 3,2 proc. Tak udanych dwóch dni nie miał już od niemal roku. Na wyraźnym plusie środową sesję rozpoczęły też wskaźniki amerykańskie. Tak dobra koniunktura na giełdach w Europie i USA może być zaskoczeniem, bo przebieg notowań na parkietach Azji sugerował, że inwestorzy wciąż mają awersję do ryzyka. Główny indeks giełdy w Szanghaju zniżkował już szósty dzień z rzędu, a japoński Nikkei 225 czwarty dzień. A w poprzednich dniach doniesienia o kłopotach chińskich banków były przez analityków wymieniane jako jedna z przyczyn pogorszenia nastrojów na giełdach Starego Kontynentu.

W środę europejscy i amerykańscy inwestorzy kierowali się jednak głównie lokalnymi informacjami. Amerykański Departament Handlu podał, że w I kwartale PKB rósł w rocznym tempie 1,8 proc., zamiast 2,4 proc., jak wcześniej szacował.

– Gorszy odczyt może być korzystnie oceniany przez rynki, bo sugeruje, że Fed będzie wolniej ograniczał ilościowe łagodzenie polityki pieniężne lub w ogóle się z tego pomysłu wycofa – ocenił James Gaul, zarządzający funduszami w Boston Advisors. Z kolei w Europie do optymizmu zachęcały inwestorów dane z Niemiec. Wskaźnik zaufania tamtejszych konsumentów do gospodarki na lipiec sięgnie najwyższego od 2007 r. poziomu 6,8 pkt, w porównaniu do 6,5 pkt w czerwcu – podał instytut GfK.

Ale analitycy nie mają przekonania, czy zwyżki na giełdach z ostatnich dni zwiastują koniec korekty, trwającej od ponad miesiąca. Jak zauważył Mark Hulbert, autor biuletynu Hulbert Financial Digest, zwykle rynkowym dołkom towarzyszy powszechny pesymizm wśród inwestorów. Tymczasem obecnie sondaże pokazują, że na rynkach wciąż przeważają byki.