Realny dochód pozostający do dyspozycji gospodarstw domowych spadł o 1,7 proc. w porównaniu z poprzednimi trzema miesiącami, najbardziej od 1987 r. – poinformowało wczoraj w Londynie Biuro Statystyki Narodowej. W oddzielnym komunikacie urząd ten zrewidował w górę dane za 2012 r., co pokazuje, że Wielka Brytania uniknęła dwóch kolejnych kwartałów spadku PKB, co jest techniczną definicją recesji. Biuro potwierdziło też, że w I kwartale produkt krajowy brutto wzrósł na Wyspach o 0,3 proc., czyli tak jak pierwotnie szacowano.
Gospodarka wykazuje oznaki ożywienia, co potwierdza wzrost w I kwartale, ale pod silną presją jest konsumpcja, bo inflacja wyprzedza wzrost płac, a rząd dalej redukuje wydatki.
Prezes Banku Anglii Mervyn King, który odchodzi na emeryturę i 1 lipca zastąpi go Mark Carney, mawia, że ożywienie jest „na widoku", aczkolwiek jest „zbyt słabe, by mogło zadowolić".
Co do kondycji brytyjskiej gospodarki nie ma złudzeń George Buckley, ekonomista z londyńskiego biura Deutsche Banku. – Nawet jeśli oficjalnie nie było recesji, to gospodarka była i jest bardzo słaba, a spadek realnych dochodów jest coraz szybszy – powiedział Buckley agencji Bloomberga.
Na wzrost krajowego popytu nie ma co liczyć, dopóki rząd będzie ciął wydatki. A minister finansów George Osborne przyznał właśnie, że zły stan gospodarki zmusił go do wydłużenia okresu oszczędności do sześciu lat, a więc na lata 2017 i 2018. W 2015 r. rząd zmniejszy wydatki o 11,5 mld funtów i zdecydowano już, jak te oszczędności będą podzielone między poszczególne resorty.