Mediolański indeks giełdowy FTSE MIB tracił w środę po południu 1,2 proc., a rentowność włoskich obligacji dziesięcioletnich skoczyła rano z 4,41 proc. do 4,49 proc. Wciąż jest ona stosunkowo bezpieczna.
Uzasadnieniem cięcia ratingu są pogarszające się perspektywy gospodarcze dla Włoch. Analitycy interpretują to jako sygnał dla rządu Enrico Letty, by przeprowadzał śmielsze reformy gospodarcze. – To pobudka dla Włoch, a presja na włoski rząd może wzrosnąć. Sprawa nie dotyczy fiskalnego zaciskania pasa, ale reform strukturalnych czy raczej ich braku. Ryzyko związane z Włochami rośnie – twierdzi Derek Halpenny, strateg z Bank of Tokyo-Mitsubishi.
– Cięcie ratingu może być zdrowym ostrzeżeniem dla Włoch. Potrzeba presji ze strony agencji ratingowych, by Włochy pozostały na zdrowym kursie reform i oszczędności fiskalnych – uważa Christian Schulz, ekonomista z Berenburg Banku.
Koalicyjny rząd Letty wycofuje się jednak z części działań mających służyć „zaciskaniu pasa" wprowadzonych przez gabinet Mario Montiego. Głównymi siłami w obecnej koalicji rządzącej są stronnictwa sceptycznie podchodzące do polityki „oszczędności za wszelką cenę", czyli lewicowa Partia Demokratyczna i koalicja Lud Wolności byłego premiera Silvio Berlusconiego. Wbrew obiekcjom Komisji Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego zniosły one m.in. kontrowersyjny podatek od nieruchomości mający przynosić budżetowi 4 mld euro rocznie.
Tymczasem instytut Open Europe ostrzega, że przyszłość rządu jest zagrożona przez proces Berlusconiego. Sąd Najwyższy ma wydać 30 lipca wyrok w tzw. sprawie Mediaset dotyczącej oszustw podatkowych. Lud Wolności może wyjść z koalicji, jeśli Berlusconi zostanie skazany.