Szefowie niemieckiej firmy Hugo Boss uważają jednak, że niedostrzegany jest inny, o wiele bardziej istotny czynnik – gwałtowny wzrost konkurencji.
Od czasu gdy Chiny stały się najszybciej rozwijającym się rynkiem luksusowych towarów, to wszystkie globalne firmy z tego sektora – od konglomeratów takich jak LVMH Louis Vuitton Moet Hennessy po butiki w rodzaju Michael Kors – zaczęły otwierać sklepy w tym kraju. Teraz jest ich tam prawie tysiąc, dwa razy więcej niż pięć lat temu, wynika z szacunków domu maklerskiego CLSA Asia-Pacific Markets.
– Jest już jasne, że Chiny będą tak samo konkurencyjnym rynkiem jak każdy inny – powiedział w wywiadzie prasowym Claus-Dietrich Lahrs, prezes Hugo Bossa. Niemiecki dom mody, znany ze lśniących męskich garniturów sprzedawanych po 900 USD, sam ma już 105 sklepów w Chinach kontynentalnych, w minionym roku zapowiedział otwarcie tam kolejnych 60 placówek do 2015 r.
Prezes Lahrs zapewnia, że te plany nie zmieniły się, mimo spowolnienia również w tej branży. Jedyne, co się zmieniło, to konieczność przechytrzenia rywali – dodał. – Teraz szukamy sposobów na przekonanie tych klientów, których już mamy, by kupowali więcej – powiedział Lahrs.
Hugo Boss w swoich chińskich sklepach wystawia teraz więcej butów i dodatków, by zatrzymać klientów, którzy w przeciwnym razie mogliby drobniejsze przedmioty, takie jak kapelusze czy futerały do telefonów komórkowych, kupować u konkurentów.