Wczorajsze wystąpienie przed Komisją ds. Usług Finansowych niższej izby amerykańskiego Kongresu było dla Bernankego kolejną okazją, aby opanować zamieszanie, jakie wywołały na rynkach wysyłane przez Fed od maja sygnały, że zamierza powoli wygaszać QE. Doprowadziły one do gwałtownej, choć krótkotrwałej przeceny akcji na światowych giełdach, oraz do wyraźnego wzrostu rentowności amerykańskich obligacji, co zdaniem ekonomistów może zahamować ożywienie w gospodarce USA.

Aby ograniczyć to ryzyko, Bernanke już w ubiegłym tygodniu zapewnił, że wygaszenie QE, czyli skupu przez Fed aktywów za wykreowane pieniądze, nie jest tożsame z podwyżką stóp procentowych, które jeszcze długo pozostaną blisko zera. Wczoraj Bernanke dodał, że nawet spadek stopy bezrobocia poniżej 6,5 proc., co Fed postawił jako warunek podwyżki stóp, nie musi natychmiast skutkować zaostrzeniem polityki pieniężnej.

Bernanke przypomniał, że nie zapadła jeszcze nawet ostateczna decyzja w sprawie wygaszenia QE. – Nasze zakupy aktywów zależą od rozwoju sytuacji ekonomicznej i finansowej, więc w żadnym razie nie są na z góry określonym kursie – powiedział przewodniczący Fedu. Jak wyjaśnił, amerykański bank centralny teoretycznie może nawet zwiększyć skalę zakupów (obecnie przeznacza na ten cel 85 mld USD miesięcznie), gdyby pogorszyła się koniunktura na rynku pracy lub inflacja nie wracała do celu, ustalonego na 2 proc.

Bernanke dodał jednak, że biorąc pod uwagę obecnie dostępne dane i prognozy, Fed zamierza ograniczyć zakupy jeszcze w tym roku i całkowicie przerwać je około połowy przyszłego roku. Zdaniem Paula Dalesa, ekonomisty ds. USA w Capital Economics, Bernanke potwierdził wnioski, do jakich prowadzą sprawozdania z ostatnich dwóch posiedzeń Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC), że do pierwszej zmiany w programie QE dojdzie we wrześniu.