Wtedy od początku roku do 8 sierpnia S&P urósł o ponad 30 proc. W drugiej połowie roku eldorado się jednak skończyło. Od szczytu osiągniętego 25 sierpnia indeks spadł o 36 proc., osiągając dołek w październiku, aby zakończyć rok prawie na tym samym poziomie, na którym go rozpoczął. Zdaniem Fabera podobnie sytuacja rozwinie się w drugiej połowie tego roku.
- W 1987 roku mieliśmy bardzo silną hossę, ale zyski nie rosły już znacząco, a rynek stał się bardzo wykupiony" – wskazał ekspert występując w programie telewizji CNBC. - W końcowej fazie wzrostu, trwającej do 25 sierpnia, spadała liczba spółek osiągającej roczne maksima. Innymi słowy zmniejszała się liczba nowych rekordów, a za to nastąpiło załamanie notowań kilku firm.
Według Fabera z podobną sytuacją mamy do czynienia obecnie. – Jeśli przyjrzymy się kilku ostatnim sesjom, mówił wskazując na wtorek i środę, to zobaczymy, że podczas gdy S&P był w pobliżu rekordowego poziomu 1709 punktów, mieliśmy 170 spółek na nowych rocznych minimach, a to bardzo wysoka liczba – zauważył. Oznacza to, że rynek w górę ciągnie bardzo niewielka grupa firm.
- Ten rynek może jeszcze rosnąć, jeśli znajdzie się od 10 do 50 spółek w silnym trendzie wzrostowym, napędzających zwyżkę, podczas gdy większość firm szczyty swoich notowań ma już za sobą – powiedział Faber, dodając, że warunki makroekonomiczne staja się trudniejsze. – Niektóre czynniki sprzyjające wzrostom, takie jak pompowanie pieniądza na rynek przez bank centralny i spadające stopy procentowe, przestały już oddziaływać" – wskazał. Według jego przewidywań S&P do końca roku spadnie może o 20 proc., a być może i bardziej.